Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
08.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Dette var morro !
8 grudnia 2006
Regulamin 2007
14 grudnia 2006
Dette var morro !
8 grudnia 2006
Regulamin 2007
14 grudnia 2006

Bordeaux-Paris 1891

Napisał: Piotr Ejsmont

W 1965 roku Jacques Anquetil, po wygraniu Dauphine Libere, podjął się udanej próby kontynuacji swojego wysiłku, by wygrać maraton Bordeaux – Paris. W tamtych czasach, ten nie istniejący już wyścig, miał wysoki prestiż wśród najstarszych klasyków zawodowego peletonu. Warto się przyjrzeć początkom tego wyścigu.

Po pierwszym, długodystansowym wyścigu z Paryża do Rouen w 1869 roku szosowe wyścigi nie cieszyły się jeszcze popularnością. Znacznie częściej kolarze spotykali się w parkach i na pierwszych torach kolarskich. Najdłuższe wyścigi nie przekraczały dystansu 100 km. W Anglii bardzo popularne były wyścigi na czas rozgrywane indywidualnie na odcinkach do 100 mil. Rozwój przemysłu rowerowego oraz prasy doprowadził do wielkiego powrotu na drogi. Na początku roku 1891 działacze związku kolarskiego z Bordeaux postanowili stworzyć jednoetapowy wyścig z Bordeaux do Paryża ( 572km ) Założyli przy tym, że wyścig ma mieć charakter międzynarodowy i wystartują w nim tylko amatorzy. Na całej trasie zawodnicy mogli korzystać z pomocy swoich drużyn pomocników, którzy mieli za zadanie nadawanie tempa swojemu liderowi i nie startowali w wyścigu. Ustalono,że sędziowie będą czekali na kolarzy przez 5 dni, licząc od daty startu wyścigu.

Organizatorzy musieli użyć wiele dyplomacji, by namówić angielską federację kolarską (NCU) do zezwolenia startu dla kolarzy angielskich, którzy w tamtych czasach uważani byli za najlepszych. Federacja bardzo rygorystycznie przestrzegała zasady, by angielscy amatorzy nie ścigali się z jakimikolwiek zawodowcami i Francuzi musieli dać honorowe gwarancje, że żaden z nich nie pojawi się w wyścigu.

Głównym animatorem wyścigu był Joseph Laval, zwany Jiel-Laval, prezydent klubu w Bordeaux, który jednocześnie startował sam w wyścigach. Jiel zebrał sporą kolekcję medali dla uczestników wyścigu. Były to: 7 złotych medali, 5 dzieł sztuki, w tym waza ze Sevres darowana przez ministra wojny, 2 palmy, 7 medali z brązu, oraz 4 ze srebra. Pół miesiąca przed wyścigiem Jiel sam wsiadł na rower i przejechał tam i z powrotem trasę, ustalając 13 punktów kontrolnych.

23 maja 1891 roku, o 5-tej rano, na placu Pont w Bordeaux stawiło się 28 śmiałków, którzy mieli wystartować w tym nie spotykanym dotąd wyścigu. Wszyscy byli na rowerach, bicyklach, tylko „ojciec” Rousset oraz Exben startowali na trycyklach. Zagraniczną obsadę zapewniało 5 Anglików i 1 Szwajcar. Anglicy byli faworytami wyścigu, a przede wszystkim doświadczony M.A. Holbein. Czarnym koniem mógł być jego młodszy kolega George Pilkington Mills z Londynu. Z Francuzów liczono na Jiela oraz Corre i Coillibeuf. Nie wystartował jeden z najlepszych wtedy zawodników, Charles Terront, który w Anglii zdołał pokonać miejscowych kolarzy. Terront, jako zawodowiec, mógł tylko pomagać na trasie Millsowi.

Minutę po piątej nastąpił start. Od razu do przodu wyforsował się Mills. Zdobył wkrótce przewagę około 4 km. Jakie było zdziwienie jednego z dziennikarzy, który na około 100 km, w przydrożnej oberży, zastał popijających sobie spokojnie piwo pozostałą trójkę Anglików: Holbein, Bates i Edg. Kiedy poinformował ich o przewadze Millsa, ci odparli z typowa angielską flegmą:
– Mamy jeszcze czas, by go dogonić w nocy.

Doszli go znaczne szybciej. W Angouleme, na 131 km, wyścig prowadziła już razem czwórka Anglików. Za nimi z półgodzinnym opóźnieniem jechali Jiel oraz Couiilibeuf. Mills ponownie zaatakował i w Ruffet, na 174 km, dokąd dojechał około południa miał już przewagę 20 minut. Ostatni dojechali tam z jednodniowym opóźnieniem. Wycofał się piąty z Anglików Twentyman, a Szwajcar Masi z Genewy wpadł na przebiegającego psa i dotkliwie się poturbował. Duphon opuścił wyścig, po tym jak połamał mu się rower. Sprytny Eyquem wsiadł w pociąg i podjechał sobie kawałek trasy i stawił się na punkcie kontrolnym, po czym znowu wsiadł w pociąg. Oszustwo wyszło jednak na jaw i w Tours został on wykluczony z wyścigu.

Jeszcze w Angouleme, jeden z miejscowych restauratorów wystawił na trasie przejazdu stoły zastawione sutym posiłkiem. Pomimo tego niektórzy kolarze mieli zapewnione specjalne odżywianie. Menedżer Holbeina wystawił dla swojego podopiecznego stół z budyniem na ryżu i innymi potrawami. A Mills na każdym z punktów kontrolnych łapał solidny kawał mięsa, którego część zjadał, a resztę chował do kieszeni na potem. Ponadto Anglik wypijał gorący bulion zmiksowany z wywarem z mięsa. Na dalszą drogę nalewał sobie bulionu do czterech piersiówek, które chował w kieszeniach, albo przekazywał w opiekę swojemu „podciągaczowi” z drużyny. Mills na trasie konsumował jeszcze truskawki, biszkopty, trochę czekolady oraz dla odświeżenia oddechu pastylki miętowe.

Za Ruffec padający deszcz zamienił drogę w prawdziwe bagno. O 20:17 Mills dojechał do Tours na 347 km trasy. Zrobił tam sobie prawie jedno godzinny odpoczynek. Był już na rowerze 15 godzin. Ponownie wystartował z Tours tuż przed przyjazdem trójki jego krajanów. Dwaj następni Francuzi mieli już opóźnienie ponad 3 godzin. Trójka Anglików również zrobiła sobie tutaj postój. Holbein zatrzymał się w kawiarni. Umył się, elegancko zapłacił za posiłek, a ciekawskim odparł:
– Mam jeszcze czas.

Holbein mylnie zakładał, że Mills na trasie źle się odżywia i nie znając języka francuskiego będzie miał trudności w uzyskaniu od miejscowych tego, co chciałby zjeść. Bates i Edge tymczasem w innej restauracji pałaszowali ogromne porcje czerwonej fasoli. Jiel i Couillibeuf przez długi czas jechali razem. Ten drugi zajął się organizowaniem posiłków. Francuzi konsumowali na każdym punkcie kontrolnym befsztyk, bulion i butelkę wina Macon, według Jiela, lub herbatę z mlekiem, według tego drugiego.

Prognozy Holbeina nie sprawdziły się. Mills pojadał sobie dobrze i miał już doświadczenie w wyścigach długodystansowych. W 1885 roku przejechał w ciągu 24 godzin dystans 416,812 km. Rok później poprawił ten rezultat na 439,342 km a potem na 474,747 km. W 1886 roku dokonał niezwykłego wyczynu, przejeżdżając Anglię z południa na północ w czasie 5 dni, jednej godziny i 45 minut. Teraz 25-letni Mills miał jeszcze dwa atuty. Pierwszym był jego menedżer Herbert Osbaldeston Duncan, który był uznanym zawodowcem. Na swoim koncie miał m.in. tytuł mistrza Włoch i Francji w sprincie oraz tytuł mistrza świata w wyścigu na 50 mil. Duncan przywiózł Millsa do Francji na 8 dni przed wyścigiem i zalecił mu treningi na najtrudniejszych odcinkach trasy. Drugim atutem Millsa była jego ekipa pomocników: 6 angielskich amatorów oraz 3 zawodowców francuskich. Szczególnie pomocny był Lewis Stroud, który niedługo potem został mistrzem Anglii.

Holbein nie mógł już dojść Millsa. W Paryżu, na bulwarze Maillot na kolarzy oczekiwał tłum 5 tysięcy widzów. O 7:36 rano jako pierwszy linię mety przejechał Mills. Był w doskonałej kondycji. Podpisał ostatnią listę obecności. Poszedł do łaźni tureckiej, wykąpał się potem wypachnił wodą kolońską. Po dwu godzinach zjadł lekki posiłek składający się z jajecznicy i kremu truskawkowego. Ponad godzinę za nim na metę przyjechał Holbein. Edge i Bates stracili ponad 3 i pół godziny. Najlepszym z Francuzów był piąty na mecie Jiel Laval. Pojawił się na mecie o 13:17. Za nim był Couillibeuf. Corre był ósmy. Do północy do Paryża dojechało 11 kolarzy. Dzień później dojechało jeszcze 5-ciu. Z czterodniowym opóźnieniem wyścig ukończyło jeszcze dwóch zawodników. Po pięciu dniach przyjechał jeszcze Juzan, ale nie został już oficjalnie sklasyfikowany, bo sędziowie udali się już do domów. Natomiast 8-y na mecie Renault został zdyskwalifikowany za to, że po kraksie podjechał sobie odcinek 12 km w samochodzie.

Po wyścigu okazało się, że angielscy amatorzy wcale nie byli czystymi amatorami. Na wyspie przyjęło się, że fabrykanci rowerów nie płacili wprost zawodnikom za używanie ich sprzętu. Opłacali się narodowej federacji. Dwa lata potem Mills został zawodowcem. Niestety Anglicy bardzo rzadko w tamtych czasach opuszczali swoja wyspę na start za granicą. Mills zmarł w Londynie w 1945 roku, a wyścig, który wygrał, stał się pomnikiem historii światowego kolarstwa.

Źródło:

Facebook