Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
08.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Już po Mistrzostwach Gryfic w Maratonie Rowerowym 2010
6 września 2010
Przedłużone zapisy na maraton w Karpaczu
12 września 2010
Już po Mistrzostwach Gryfic w Maratonie Rowerowym 2010
6 września 2010
Przedłużone zapisy na maraton w Karpaczu
12 września 2010

Miałem poważne obawy co do startu w organizowanym przez Czesława Langa, przy okazji Tour de Pologne, etapu dla amatorów – z Nowego Targu do Bukowiny Tatrzańskiej. Rzut oka na profil trasy „Sport” nakazywał szacunek. 45 km jazy po górach, dwa podjazdy 16 i 12 km, nachylenie dochodzące miejscami do 27%, jak choćby na Gliczarowie Górnym. Nigdy nie jeździłem w górach. To fajne usprawiedliwienie.

Niemniej w dniu 6-go sierpnia stanąłem na starcie. Nie będę się rozpisywał o organizacji, oprawie i bezpieczeństwie uczestników na trasie. Bo to chyba naturalne, gdy za robotę bierze się Lang Team. Około 700 zawodników na starcie. Podział na dwie trasy. Łatwiejsza „Fitness” jedzie za nami. Na trasę „Sport” wyjeżdża 450 zawodników. Wśród nich Pan Ryszard Szurkowski oraz Francesco Moser.

Moser i Szurkowski na starci TdP Amatorów

Nie było kłopotu żeby pogadać z Prezesem. A jak ktoś znał włoski, mógł usłyszeć że Pan Francesco ma problem z zapięciami i zauważyć lekkie zdenerwowanie mistrza przed startem.

Od startu do mety, wyścig przebiegał na trasie wyłączonej z ruchu. Przejazd przez Nowy Targ. Wjazd na rondo. Pani Sędzina daje znak i zaczyna się! Na początku wyścigu młodzież, również ta trenująca w klubach. Tempo ponad 40 km na godzinę. Z tyłu zostają tacy jak ja. Tworzy się grupka na czele z Panem Ryszardem Szurkowskim. Pan Mosser goni czołówkę. Dzisiaj będzie jednym z najlepszych kolarzy na trasie.

Po 8 kilometrach zaczynają się pierwsze podjazdy. Skromnie, od 4 do 10 %. Jadę równym tempem około 30 km/h, kadencja 85. Jest OK, jak dla mnie. Zaczynam wyprzedzać pierwszych maruderów. Rozglądam się na boki. Fantastyczny widok. W dole malownicze osady. W górze wijąca się droga. Na poboczach kibice!!!. Doping pieroński, szczególnie na szczytach podjazdów. Kończy się pierwszy.

Tour de Pologne Amatorów - Lang Team

Ale do pokonania pozostaje jeszcze 3 km o nachyleniu 12-16%. Rozglądam się na boki, słyszę i widzę ciężką pracę innych. Prędkość spada do 15 km/h. Chcę utrzymać kadencję na minimum 75. Zmieniam przełożenie tył na 25 i po raz pierwszy wstaję na pedały. Nie zmieniam talerza z przodu, jeszcze poczekam. Jest ciężko, ale jaka satysfakcja gdy droga zaczyna opadać w dół. Na tym zjeździe odjeżdża grupa Pana Ryszarda. Nie ma przeproś. Nie potrafię utrzymać koła, zostaję.

Zanim zdążyłem odpocząć zaczyna się słynny podjazd pod Gliczarów Górny. Droga wije się ostro pod górę. Zaczynają się zdecydowane serpentyny. Przed sobą widzę malutkie sylwetki na rowerach, tam gdzieś wysoko w górze. Zastanawiam się, kiedy się zatrzymam. Opór pedałów jest już potworny. Zmieniam przełożenie z przodu. Wyprzedza mnie jakaś dziewczyna. Nie powiem, że jestem z siebie zadowolony.

Tour de Pologne Amatorów - Lang Team

Prędkość spada do 10 km/h, kadencja do 65. Widzę pierwszych zsiadających z rowerów. Jakimś cudem ciągnę dalej. Gdy już mam wrażenie, że złapałem Pana Boga za stopę, spodziewając się na szczycie wzniesienia o nachyleniu 23% tylko i wyłącznie zjazdu w dół, wjeżdżam na wypłaszczenie. I widzę ścianę 27%.

Szerokość drogi jaką jedziemy to około 3 metrów. Wąsko, żeby jechać skosami. Jadę ramię w ramię z podobnymi sobie. Nikt nie rozgląda się na boki. Pochylone głowy. Krótki oddech. Jedni siedzą na siodełku, inni próbują przepchać się przez tę ścianę na pedałach. Staję w korbach i na chwilę tracę równowagę. Praktycznie niewiele już widzę. Nie wytrzymuję i schodzę z roweru. Będę go prowadził jakieś 200 metrów przeklinając się pod nosem i nie rozglądając na boki ze wstydu.

Nagle słyszę brawa, podnoszę głowę i widzę już tylko zjazd w dół. Znowu cała masa kibiców. Fantastycznie uczucie. Nie odczuwam atmosfery: „patrzcie, dziadek wepchał rower na górę”. Odczuwam za to dużą życzliwość tych charakternych ludzi. Jestem wśród swoich. Na drodze i na poboczu. Wspaniałe uczucie.

Zaczyna się zjazd. Sprawdzam swoją odwagę, bo o umiejętnościach nie ma co mówić. Jestem sam na zjeździe. Zaczynam dusić na hamulce, gdy licznik wykazuje 75 km/h. To dla mnie zdecydowanie za szybko. Za sobą słyszę jakiś okrzyk. Zjeżdżam do pobocza. Obok mnie przemyka jakaś osoba. Sprawdzam prędkość na liczniku. Ja mam 55 km/h, a ile może mieć ten kolarz?

Przede mną ostry zakręt w prawo. Na łuku widzę rozłożone materace i siatkę. Ostro hamuję. Przy materacach leżą 4 rowery szosowe. W dole widzę jak obsługa medyczna pomaga wstać tym, którzy przeszarżowali. To dla mnie duże ostrzeżenie. Zaczynam dostrzegać piach na drodze. Jadę już tylko około 50 km/h. Czuję się dobrze.

Wreszcie tablica z napisem Bukowina Tatrzańska. Ale nie koniec podjazdów. Zbieramy się w grupę 3 osób. Przejeżdżamy Bukowinę w kierunku na termy, ze średnią prędkością około 22 km/h. Tyle w tym roku. W przyszłym będzie lepiej.

Tour de Pologne Amatorów - Lang Team

Wreszcie meta. Po raz pierwszy mam okazję zajrzeć od kuchni, jak wygląda organizacja wyścigu zawodowego na mecie. Autobusy grup zawodowych, stanowiska pracy komentatorów, telebimy itp. Łapię miejscówkę przy mecie. Za parę godzin będą tędy jechali zawodowcy. Gdy w końcu przyjeżdżają, słońce schowało się za gęstymi chmurami. Zaczyna się ulewa, biją pioruny.

Pierwszy przejeżdża obok nas i wjeżdża na pętle Marek Rutkiewicz. Na trybunach szał. Nikt nie zwraca uwagi na gęsty deszcz. Niech sobie pada i grzmi. Mijają nas kolejni kolarze, w grupach i pojedynczo. Wszystkich dopingujemy ile sił w płucach i w rękach. Otrzymałem od organizatorów deszczowy kapelusz oraz jakąś nadmuchiwaną pałkę. Walę nią co sił w blat barierki. Inni robią to samo.

Wodzirej z Lang Team powiadamia, że słychać nas z 3 kilometrów. Na ogromnym telebimie widzę zawodowców, którzy pokonują drogę, na której męczyłem się jeszcze parę godzin temu. Widzę ich trud, podziwiam technikę jazdy. Zagrzewa nas do dopingu cała zorganizowana grupa. Do łez rozbawia mała góraleczka która ustawiła „pod ścianą” wodzireja. Wreszcie koniec etapu.

Tour de Pologne Amatorów - Lang Team

Na mecie leży kolarz. Nie widzę numeru. Nie wstaje. Jest bardzo zmęczony. Nie wygrał etapu Marek Rutkiewicz. Nie starczyło sił Sylwestrowi z Liquigasu. Ale i tak wielki szacun dla wszystkich naszych.

I jeszcze jedna najważniejsza sprawa. Dwie godziny po zakończeniu etapu schodziliśmy większą międzynarodową grupą w dół Bukowiny, do hotelu. Nie z każdym mogłem się dogadać, ze względu na język. Ekipa techniczna powoli przystępowała do demontażu barierek i reklam. I nagle, w tej ciszy i powolnej krzątaninie, zobaczyliśmy samotnego kolarza. Szara postać na rowerze wspinająca się z wysiłkiem pod górę. Nie potrafię powiedzieć z jakiej ekipy był to zawodnik. I czy został wykluczony z wyścigu.

Odruchowo stanęliśmy wszyscy przy trasie i zaczęliśmy bić brawo. Nie odezwał się nikt. Tylko oklaski. Pomyślałem sobie wtedy, że takie jest moje kolarstwo. Walcz do końca. I dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. To było hasło tego etapu. Hasło fundacji Pani Ewy Błaszczyk „A kogo?”, na rzecz której zostały przekazane wszystkie pieniądze z wpisowego.

Na co dzień nie używam tak wzniosłych słów. Ale przychodzą dni świąteczne, gdy można zrobić to bez wstydu. A to był taki dzień!

Pozdrawiam wszystkich,
Piotr Matuszewski znany jako Logan

Zdjęcia Agnieszki Walulik opublikowaliśmy dzięki uprzejmości Lang Team, organizatora naszego narodowego wyścigu Tour de Pologne oraz Tour de Pologne Amatorów, a także Pomorski Classic, Skandia Maraton, VacansOleil Grand Prix MTB i Nutella Mini Tour de Pologne.

Więcej informacji o TdP i TdP Amatorów na stronie Lang Team.

Facebook