Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
08.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Złodzieje rowerów
19 października 2008
Włókna węglowe niebezpieczne dla zdrowia?
21 października 2008
Złodzieje rowerów
19 października 2008
Włókna węglowe niebezpieczne dla zdrowia?
21 października 2008

Z Kompasem przez Kaszuby

Siódma rano, słońce jeszcze nie ogrzewa październikowego chłodu w Przystanku Drzewina na Kaszubach, gdy zespoły Adventure Racing Cup zaczynają odprawę przed ostatnimi zawodami z cyklu. Dwie godziny później czekał je 8 km bieg Salomon Trail Running, krótka przerwa i start do części właściwej – 90 km rajdu Kompas AR.

Prolog: Salomon Trail Running
Trasa biegu została oznaczona w pagórkowatym, leśnym terenie – to klucz do osiągnięcia maksymalnej prędkości bez patrzenia na mapę. Zawodnicy w poprzednich edycjach ścigali się już w okolicach Zakopanego, Poznania i w Czechach a charakterystyka biegu bez mapy przyciągnęła wielu znakomitych biegaczy górskich, którzy do tej pory z rajdami nie mieli wiele wspólnego.

Idea zorganizowania biegu (z oddzielną klasyfikacją) jako prologu do rajdu, pozwalająca na rywalizację zawodników AR z biegaczami, urozmaiciła konkurencję i podniosła poziom.

W Drzewinie trail running poprowadzony został głównie po ubitych, piaszczystych ścieżkach okolicznych łąk i pól oraz lasów. Już od razu po starcie było wiadomo, że łatwo nie będzie: Kaszuby to piękne acz mocno pofałdowane tereny, dlatego pierwszy podbieg zaczął się już po 50 metrach! I tak było do końca: podbieg, chwila po płaskim, zbieg i znowu podbieg… Kasia Zając (Speleo Salomon Prijon), tego dnia najszybsza wśród kobiet i finalnie także w całym cyklu, powiedziała: Ta trasa była chyba najlepszą w tegorocznej serii Salomon Trail Running. Przebiegała tylko i wyłącznie w terenie o bardzo urozmaiconej rzeźbie, głównie w lesie, komfort biegu był więc znakomity. Tym razem udało mi się wygrać, więc ogólnie byłam bardzo zadowolona. Pierwszym zawodnikom wystarczyło niespełna 30 minut na pokonanie całej trasy a wszyscy uporali się z dystansem krócej niż w godzinę.

Rowerem na kajak
O 10 rano pozostały więc całe dwie godziny na przedrajdowe przygotowania: napełnienie camelbacków, opracowania wariantów trasy, włożenia baterii do czołówek a nawet… na chwilę drzemki. W południe, według strat po biegu, dwuosobowe zespoły po kolei ruszały na odcinek rowerowy prowadzący przez malownicze lasy do jeziora Przywidzkiego, na którym rozegrano odcinek kajakowy.

Słońce i kolory sprawiły, że był to chyba najbardziej malowniczy z etapów ale momentami silny wiatr i fale zmuszały zawodników do podwójnego wysiłku. Piotrek Kosmala (Speleo Salomon Isostar), wicelider klasyfikacji, potwierdził: gdy startowaliśmy jezioro wydało mi się bardzo małe. W rzeczywistości było gdzie popływać. Wyruszaliśmy ze stratą kilku minut do pierwszej grupy, jednak na 10 kilometrowym etapie nie udało nam się ich odrobić. Kaszubskie jeziora mają swój urok. Gdy do tego kolorowe liście drzew oświeca jesienne słońce, cóż może być przyjemniejszego od godzinki w kajaku? Nawet gdy potem trzeba w mokrych butach i ubraniu wskoczyć na rower i pognać na kolejne punkty…

W kierunku miejscowości Bączek trasa prowadziła głównie drogami asfaltowymi i szutrowymi, które pozwalały na osiąganie dużych prędkości, po czym przechodziła w obowiązkowy przejazd po starym nasypie kolejowym: miejscami mocno zarośniętym, czasem żwirowym i piaszczystym a wszędzie nierównym. Tam, gdzie nasyp przecinała rzeka a tradycyjny most już dawno przestał być bezpiecznym przejściem, zawodnicy wraz z rowerami przeprawiali się na drugą stronę wody na linach.

Zadanie specjalne nie było długie ani wyczerpujące ale samemu, bez pomocy partnera, nie tak łatwo było wypiąć wiszący nad rzeką rower. Piotrek Dymus (Speleo Salomon Isostar), który startuje także w rowerowych zawodach na orientację, podsumował: na rowerze przejechaliśmy 70 km, o prędkości na długich, często asfaltowych przelotach decydowała głównie mocna łydka. Na nawigacji można było zyskać lub stracić drobne minuty, ale przy tak krótkim rajdzie to też jest ważne. Kluczowa mogła się też okazać kolejność na zadaniu linowym, nas przeprawa przez rzekę kosztowała parę cennych minut.

I jeszcze treking
W bazie zawodów po błyskawicznej zmianie butów rowerowych na biegowe zawodnicy ruszali na 13 km treking po okolicznych pagórkach. W strefie zmian (tam, gdzie czekały buty) różnica między pierwszymi zespołami Navigator Suunto i Speleo Salomon wynosiła zaledwie kilka minut i czas był tak cenny, że nie było nawet chwili na zjedzenie batona energetycznego. Dopiero na przeprawie przez wojskowy tor survivalowy, gdy jeden zawodnik kończył zadanie, drugi miał minutę na wprowadzenie cennych kalorii. A były potrzebne: krótkie zadania sprawnościowe na drabinkach ze szkolnych lat wystawiły zmęczone mięśnie na próbę. Szczególnie dziewczynom w pamięci zostanie kilkumetrowa, pozioma drabinka, wyczerpujące wiszenie i nie zachęcający rów z wodą pod nogami…

Ostatnie dwie godziny przed metą minęły na walce z mapą i nawigacją po polnych szlakach i zanikających, leśnych ścieżkach. Presja czasu zmuszała wszystkich do niemal ciągłego biegu, według Piotrka Hercoga (Speleo Salomon Thule) taka rywalizacja pozytywnie zachęcała do ścigania: walczyliśmy z zespołem Nawigatorów. Różnica była tak niewielka, że wybór innego wariantu powodował, że raz my, raz oni wychodzili na prowadzenie. Kilkakrotnie na trasie następowały zmiany, jednak już na samym końcu kontrolowaliśmy przeciwników by nie stracić zwycięstwa w głupi sposób. I tak kilkaset metrów przed metą zdecydowaliśmy, że mamy wyrównany poziom i wbiegniemy na metę razem.

Różnica na mecie między pierwszą trójką nie przekroczyła nawet pół godziny i tylko oni nie musieli włączać czołówek, kończąc rywalizację tuż przed zmrokiem. Najbardziej wytrwali docierali na metę niedługo przed północą.

Do zobaczenia za rok!
Cykl AR Cup, składający się z czterech rajdów: Wertepów, Eksploris, Czech AR i Kompas AR w tym roku zgromadził ponad 500 zawodników i zawodniczek oraz wprowadził nowość do rajdów przygodowych w Polsce. Przed każdymi zawodami, w formie prologu, rozgrywano bieg terenowy Salomon Trail Running (na dystansach od 7 do 12 km) z oddzielną klasyfikacją i możliwością wystartowania tylko w tym etapie. Aby umożliwić start i ukończenie zawodów także początkującym, podczas każdej edycji specjalnie dla nich wyznaczono krótszą o połowę trasę (tzw. Open). Dzięki rozsądnym, 12-godzinnym limitom, niemal wszyscy zdołali dotrzeć do mety, co w rajdach rzadko się zdarza.

Aga Zych (Speleo Salomon Thule), która wygrała cykl w kategorii Mix, zachęca: myślę, że krótkie trasy Open i dość łatwa nawigacja dają możliwość ukończenia rajdu, a to nakręca do dalszego startowania. Trasy, począwszy od piaszczystych okolic Poznania po górskie etapy w Tatrach i Czechach, a w końcu urokliwe Kaszuby, były różnorodne co gwarantowało dobrą zabawę. Po takich jednodniowych zawodach człowiek wracając do domu nie czuje się totalnie wyłuskany z sił. A Piotrek Kosmala dodał: Organizatorzy AR Cup zafundowali startującym ciekawe zawody. Cykl cieszy się coraz większym zainteresowaniem, nie tylko zawodników, ale również mediów i sponsorów, wpływając na rozwój dyscypliny w naszym kraju. Na linii startu, na pewno nie tylko ze względu na atrakcyjne nagrody, stanęła cała krajowa czołówka AR. W ślad za nimi wielu, dla których AR stanowi sposób na życie oraz tych, którzy w tym roku pierwszy raz usłyszeli o rajdach przygodowych.

Już dziś cykl planowany jest na 2009 rok: pierwsza edycja odbędzie się na wiosnę, ale do trenowania zapraszamy już teraz!

Monika Strojny

Źródło: rower.com.

Facebook