Choszczno, czyli było super – wrażenia Marzenki z Pętli Drawskiej
6 września 2011Mistrzostwa Piły to impreza coraz wyższej rangi
7 września 2011Mój 20-ty, jubileuszowy maraton. To tu, w Choszcznie w 2008 roku rozpoczynałem swoje przygody z maratonami szosowymi. Startowałem tu po raz 4. , zawsze dobrze oceniam ten maraton, drogi dobre, przygotowanie także, pogoda zawsze dopisywała, zawsze maraton zaliczany. Ten jubileuszowy powinien utkwić w pamięci, no i utkwił z racji zdarzeń jakie mnie na nim spotykały.
W sobotę przed samym startem wyjechałem się rozgrzać, przerzucając łańcuch poczułem jakieś dziwne szarpnięcie – wypięcie z oczka i trzeba było rozkuć łańcuch, wyrzucić uszkodzony sworzeń i ponownie spiąć. Do startu około 10 minut ale uporałem się z tym nawet szybko. Trochę bałem się o dalszą pracę łańcucha, bo został skrócony o jedną parę oczek, ale o dziwo wytrzymał cała trasę już bez kłopotów.
Pierwsze okrążenie 107 km niesamowicie szybkie, jazda bez problemów, szybsi odjeżdżali, wolniejsi zostawali. 118 km już na drugiej pętli, punkt żywnościowy, sympatyczna, międzynarodowa obsługa, nabrałem picia, zabrałem owoce i batony i w drogę.
Jechałem sam licząc, że może mnie ktoś dogoni. Podjadałem sobie to co dostałem i stosownie do oznaczeń gdzieś skręciłem w prawo jak wskazywała strzałka na jezdni. I to był ten błąd , długo nie zdawałem nawet sobie sprawy ze jadę w złym kierunku i dopiero z przeciwka pędząca Monika uświadomiła mnie że jadę w złym kierunku.
Przewrotność ludzka jest jednak dziwna, zamiast natychmiast pojechać za Nią, zacząłem kombinować może jest jakiś objazd by nie zawracać, ale miejscowi uświadomili mnie że trzeba zawrócić bo innej drogi nie znajdę. Początkowo odechciało mi się jechać, tempo spadło do poziomu rekreacyjnej wycieczki, jednak postanowiłem mimo wszystko pokonać cały dystans.
Zawsze byłem i pozostanę orędownikiem idei konieczności pokonania deklarowanego dystansu. To nie honor wycofywać się z trasy tylko dlatego, że spotyka pech. Trudno, popełniłem błąd, za który zapłaciłem dołożeniem ponad 30 km. Nie mam zamiaru nikogo obwiniać za to co się stało – tak może miało właśnie być aby ten jubileuszowi maraton utrwalił się w mojej pamięci.
Jak zdrowie i siły pozwolą to na pewno przyjadę w następnym roku do Choszczna. Organizatorom i obsłudze na punktach dziękuję za przemiła atmosferę i samo zorganizowanie imprezy, która z pewnością wymagała dużego nakładu pracy by zapewnić nam możliwość uczestnictwa.
Marian Maciejewski znany jako mamac (na zdjęciu z galerii Zdzisława Skórki z numerem 125)