Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
08.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Pętla Karkonosko-Izerska
26 lipca 2006
Pętla Drawska odwołana
28 lipca 2006
Pętla Karkonosko-Izerska
26 lipca 2006
Pętla Drawska odwołana
28 lipca 2006

Góry i upał, upał i góry – Klasyk Kłodzki – Podgórze 22. 07. 2006

Grzegorz Grabiec

To moja docelowa impreza w tym roku, impreza na która czekałem cały rok. W zasadzie wszystkie przygotowania były podporządkowane KK. Nawet moja wyprawa rowerowa do Grecji była temu podporządkowana.

Tydzień wcześniej wróciłem z Grecji, zrobiliśmy 1800 km w niewiele ponad 2 tygodnie, pokonując wiele gór w 39C stopniowym upale. Rowerem ważącym z bagażami prawie 50 kg. To było dobre przygotowanie do KK. Suma przewyższeń ostatecznie po zmianie trasy spowodowanej wyścigiem samochodowym, ustaliła się na 3655 m, a długość trasy wynosiła 225 km.

Tego dnia było upalnie. Temperatura dochodziła do 34C. Lubię taką temperaturę. Trasa prowadziła po wszystkich większych górach Kotliny Kłodzkiej. Lasówka. Spalona. Jaworowa. Kłodzka. Wilcza. Srebrna. Lisia. Bobrowniki. Podgórze. Start i jedziemy.

Plan jest taki, że do pierwszego bufetu jadę z jednym bidonem z wodą, a drugi jest zasypany tylko hipotonikiem i będzie uzupełniony na bufecie. Ma być lżej pod górę na Spalonej. I jest bo wcześniej gdzieś w Młotach gubię ten bidon na nierównym, odcinku zjazdu. Zanim się zorientuję jest za późno. Zaczyna być trochę nerwowo z tego powodu. Gdzieś przed Gniewoszowm doganiam Daniela Śmieję, będziemy jechać większość trasy razem.

Zjazd do Gniewoszowa traktujemy trochę zachowawczo. Ja mam 72 km/h Daniel 74km/h. Niektórzy jechali tu nawet 80 km/h. Za chwilę zdąży się tutaj wypadek. Piotrek z Ostrowa Wlkp. straci panowanie nad rowerem i wpadnie na betonowy słupek.

Na bufecie biorę wodę i jedziemy dalej. Mijamy kilka grup jadących wolniej, niektórzy próbują siąść na koło, ale dziś jest mój dzień i noga podaje znakomicie. Na lekkim zjeździe osiągam 50 km/h i jadę tak przez dłuższą chwile, obracam się jest tylko Daniel kilkadziesiąt metrów za mną. Reszta gdzieś została…

Przejazd przez Krowiarki zamiast Puchaczówki nie jest tak wymagający , ale trasa równie atrakcyjna i tak zbliżamy się do Jaworowej. Bardzo szybko wdrapuję się na szczyt. Dwa razy uzupełniam wodę w strumyku. Już Złoty Stok i szybki podjazd na przełęcz Kłodzką. Średnią przejazdu mam w tym miejscu ponad 29 km/h. Wow.

Na podjeździe mijają nas dwie grupy, nie zamierzam się przyłączać, prawdziwe góry dopiero przed nami. Przed Wilczą znowu nas mija nas dwóch kolarzy, trochę to niepokojące, bo jeden wygląda na przyciężkiego. Czyżbym osłabł? Jedziemy dalej swoim tempem. Tuż przed szczytem doganiamy ich jednak. Mniejszy jedzie sprawnie, większy bardzo siłowo, balansując ciałem. Wiem już, że przegonimy ich. W czwórkę zjeżdżamy do Srebrnej Góry.

Nabieram wodę w pierwszym sklepie. Cięższy też tutaj się zatrzymuje, ma już dość. Przejazd przez przełęcz Srebrną jest znów szybki, chyba znajomość trasy pomogła w tym momencie. Na zjeździe zaczyna kropić przelotny deszcz. Robi się parno. Na bufecie za Nową Rudą doganiamy kolejna grupkę. Jan Chudała, Asia Liczner. Jedziemy do Radkowa razem. Janek daje zmiany.

Zaczyna się podjazd na Lisią. Początkowo bardzo dobry asfalt. Widać z roku na rok jak poprawia się asfalt w Kotlinie. Dwa lata temu ogromne dziury, w tamtym roku sfrezowany asfalt teraz ładny nowy dywanik. Jadę dalej swoim tempem. Nikt nie zostaje za mną, teraz już do końca pojadę sam.

W Szczytnej uzupełniam ostatni raz wodę w sklepie. Przede mną Bobrowniki. Nie mogłem tej góry znaleźć na mapie, ale jest, wąska droga przez góry. Nachylenie dochodzące do 25%. W moim rowerze jakaś awaria przy mocniejszym naciśnięciu spada mi łańcuch z największej zębatki na mniejszą. W połowie góry spada i to całkiem. Muszę stanąć, aby założyć łańcuch. Szczęśliwie udaje mi się ruszyć ponownie. Wjeżdżam mozolnie mijając kilka osób podchodzących w tym miejscu. Szybki zjazd i już Duszniki.

Ostatni podjazd ma 2,5 km, ale końcowe 100m prawie 30% nachylenia. Jadę powoli, mijam kolejnych piechurów i kogoś podjeżdżającego. Mijam miejsce startu. Napisy na drodze odliczające do mety. Jeszcze 1km, 500m, 250m, 150m, 100m. Zaczyna się ostateczny podjazd. Całą drogę myślałem czy dam mu radę po ponad 200 km w nogach.spada mi łańcuch

Z góry słychać kibicujących. Nagle tracę równowagę podrywa mi przednie koło, szybko kładę się na kierownicy. Udaje się. Odbyło się bez wywrotki. Jeszcze 80m. Tylko żeby mi łańcuch nie spadł, jadę bardzo siłowo. Jeszcze 60m. Dam radę. Jeszcze 40m. Już, już blisko. Kibice krzyczą coraz głośniej. Jeszcze 30 m i .. spada mi łańcuch …nie…!!! ale tylko o jeden ząbek. Ciemniej mi przed oczami na chwilę. Dam radę. Jeszcze 20 m. Jeszcze 10 m i już jest płasko. Przejeżdżam metę. Jest udało się. Ulga. Satysfakcja. Zadowolenie. Szczęście.

Podają mi wodę, ale ja nie jestem wstanie nawet odpowiedzieć, a co dopiero pić. Dyszę ciężko jeszcze przez 5 minut zanim coś w ogóle powiem.

Dystans 225 km przewyższenie 3655m
Czas jazdy 8 godzin 36minut i 50sek.
6 miejsce Open
3 miejsce w kategorii

Facebook