Rusza MRDP 2009
18 września 2009MRDP dzień pierwszy
19 września 2009Wielce Szanowni Uczestnicy
Bieszczadzkiego Supermaratonu Rowerowego „Green Cyklo Bies 2009”
Maraton dobiegł już końca. Atmosfera podczas trwania rywalizacji na trasie była wspaniała. Pogoda dopisała w 100 %. Nawet nawierzchnia sprzyjała wszystkim, pozwalając zachwycać się bieszczadzkimi widokami bez obawy wpadnięcia w jakąkolwiek dziurę.
Jednak zakończenie imprezy nie wypadło zgodnie z intencjami organizatora, którym było Bieszczadzkie Towarzystwo Cyklistów. Wpływ na zakończenie imprezy, poza BTC mieli również inni Orgowie, którzy przysłali część pucharów i medali za poszczególne punktacje, oraz osoby od lat uczestniczące w supermaratonach i chcące służyć swoim doświadczeniem i pomocą w realizacji organizowanej po raz pierwszy w Bieszczadach imprezy tego typu.
Podejmując się organizacji imprezy finałowej w sezonie musieliśmy przyjąć wszystko co do tej pory zostało ustalone bez możliwości zmian i korekt. Musieliśmy przyjąć regulamin, sposób punktacji i rozgrywania maratonu i jego zakończenia oraz klasyfikację końcową. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że regulamin opracowywali ludzie, którzy chyba nie mieli do czynienia wcześniej ze sportem i organizacją imprez. Dla nich najważniejsza była nie przejrzystość rozgrywanych konkurencji, punktacji, tylko ewentualny sukces na mecie. Nawet najmniejszy pucharek czy medalik był wart zagmatwania regulaminu, stworzenia sztucznych kategorii, namnożenia wymogów regulaminowych lekko paranoidalnych, tylko po to żeby zamieszać i utrudnić zrozumienie czegokolwiek.
I to stało się podstawą dezorganizacji podczas zakończenia imprezy. Zamieszania, przez które wiele osób nie otrzymało na forum publicznym, przy widowni i wspaniałej oprawie muzycznej Ali Boncol i Koalicji, swoich zdobytych pucharów i medali. Czekali również na ten raz zaproszeni do ceremonii dekoracji przedstawiciele Ministerstwa Sportu i Turystyki, Marszałek Województwa Podkarpackiego, Starostowie Powiatów Leskiego i Bieszczadzkiego oraz Wójt Gminy Solina, który był gospodarzem terenu, na którym zlokalizowana była linia startu i mety. Oni również chcieli uczestniczyć w tej doniosłej dla każdego uczestnika chwili. Chwili, która zdarza się rzadko i stanowi ważny moment dla każdego startującego – moment wejścia na podium i odebrania jakiegokolwiek trofeum, wcale to nie musi być złoty puchar, ale w błysku fleszów, przed publicznością. Znam to z własnego, sportowego doświadczenia. Jest to ukoronowanie całorocznych zmagań ze sobą, z własnymi słabościami. Moment podniosły i pamiętany przez całe życie.
Bieszczadzkie Towarzystwo Cyklistów w ramach swoich zobowiązań organizatora imprezy miało za zadanie przygotować i wytyczyć trasę na drogach o dobrej nawierzchni, prowadzić Biuro Maratonu – tu składam serdeczne podziękowania dla Małgosi Pawlaczek i Piotra Pizonia za profesjonalne wsparcie i koordynację pracy Biura, zabezpieczyć elektroniczny pomiar czasu, przeprowadzić rekrutację, zdobyć nagrody oraz przygotować wyniki końcowe. Ponadto zabezpieczyć trasę technicznie i fizycznie, przygotować bufety na trasie i na mecie oraz zakupić część pucharów, no i przygotować medale pamiątkowe i dyplomy dla każdego uczestnika kończącego maraton.
I tu wdarł się bieszczadzki bies, czyli złośliwy diabełek robiąc zamieszanie wśród „bieszczadzkich aniołów”. Koordynujący działania Komitetu Organizacyjnego imprezy – Krzysztof Plamowski, przygotowując zamówienia na bieszczadzkie nagrody zawierzył jednemu z doświadczonych, wydawałoby się, uczestników wielu maratonów, zamiast przeczytać ze zrozumieniem tekst regulaminu (nawiasem mówiąc trudno go zrozumieć). I tu nastąpiła porażka. Puchary zostały przygotowane zgodnie z otrzymanym wykazem. Wszystko stało ustawione za podium przeznaczonym dla zwycięzców, reflektory były już skierowane na podium, gdy okazało się, że pucharów – „Bieszczadzkich Aniołów”, przygotowanych dla uhonorowania zwycięzców Supermaratonu Bieszczadzkiego Green Cyklo Bies jest za mało. I to znacznie za mało! Wtedy podjęliśmy (Komitet Organizacyjny) decyzję o nie wręczaniu naszych trofeów, a po dorobieniu brakujących, wysłaniu ich pocztą z przeprosinami.
Jest to dla nas bardzo bolesna nauczka. Jeśli chcesz coś robić dobrze – to rób to zgodnie z zasadą „umiesz liczyć, licz na siebie”.
Nie potrafię znaleźć słów przeprosin dla zawiedzionych zakończeniem imprezy. Otrzymałem kilka telefonów i sms-ów pełnych słów oburzenia i totalnej krytyki, nie do końca słusznej, gdyż sam przebieg imprezy był w ocenie uczestników bez zastrzeżeń, co jest w dużej mierze zasługą Kierownika Trasy – Przemka Nowaka i ekipy składającej się głównie z byłych zawodników Bieszczadzkiego Towarzystwa Cyklistów – ludzi wiedzących co to jest kolarstwo oraz studentów, sympatyków BTC, uczestników wielu naszych imprez rowerowych, w tym corocznych rajdów śladami Szwejka. Pomagała nam też Policja i Straż Graniczna. Wsparło finansowo Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Urząd Marszałkowski i Gmina Solina. Pogoda była wspaniała. Zespół country Ali Boncol również wprowadził wspaniałą atmosferę wieczorem. Niczego nie brakło by do szczęścia, gdyby nie jeden feler….
Zakończenie stanowiło przysłowiową „łyżkę dziegciu w beczce miodu”. Przeżyłem to jako osobistą porażkę i nie potrafię powiedzieć osobom zdenerwowanym i zawiedzionym zakończeniem imprezy nic innego jak tylko PRZEPRASZAM!
Jak mawiał dobry wojak Szwejk: „…ludzie błądzą, mylą się, czy to uczony albo durny, niewykształcony głupek. Ministrowie też się mylą”.
Krzysztof Plamowski