Kto pobije rekord?
21 czerwca 2007Podgórzyn wyniki
25 czerwca 2007Grzegorz Grabiec
Do Gryfic pojechałem z Markiem z Obornik (Szerszenie) z zamiarem pokonania własnych słabości i pokonania pierwszy raz w tym roku 300km na rowerze.
Rejestracja sprawnie, Adam Jamroz się uwija aby wszystko było na tip top. Sprawdzamy rano pogodę na ICM , od 8 do 9 leje potem do 15 siąpi potem Słońce. Deszcz to tutejsza tradycja. Prognoza się sprawdza w 100%.
Ponieważ założenie było by pokonać 300 km ustawiłem się w grupie jadącej żwawo, ale nie najmocniej na ten systans. Klan, Musaszi, Asia Liczner, Gosia Rajczyba. To gwarancja rozsądku i stałości w jeździe. Za nami kilka mocniejszych grup, pewnie nas dogonią, ale jazda z nimi nie jest rozsądna.
Ale plany planami, a życie życiem. Na 25 km po starcie łapie gumę. Wymieniam na zapas który wizę ze sobą, a w międzyczasie mijają mnie kolejne grupy. Za którąś tam jedzie samochód techniczny (oni się nigdy chyba nie nauczą) który próbuje mi pomóc. Po krótkiej wymianie zdań, że to nie zgodne z regulaminem, co nie bardzo przemawiało do kierowcy, (czyżby kolarz?), i stwierdzeniu, że mi przeszkadza po prostu zostałem sam i szybko ukończyłem naprawę.
Kilometr dalej stwierdzam, że coś ciśnienie nie bardzo i dopompowuję. Mija mnie żwawo jadąca grupa z Karolem Kumanem7 w środku i jedziemy dalej, aż … znowu guma.
Okazało się, że zapas był za długo na zapasie i guma się rozlazła. Wyciągam łatki.
Jak jestem gotowy akurat przejeżdża najszybsza grupa na 150 km Sienkiewicz i S-ka. Siadam na koło. Tempo 40-45 km/h Daję rade.
Wiozę się tak, aż do Trzebiatowa gdzie skręcamy pod wiatr na kierunek Gryfice. Są górki, tempo wzrasta. Przychodzi moja kolej na zmianę. Daję jakieś 50 km/h pod wiatr pod górkę. Oglądam się czy ktoś poprawi, nie ma nikogo.
Mijamy jakąś grupę, robi się przerwa pomiędzy czołówką inami i … już po jeździe wspólnej, nasza grupa się i rozdziela na dwie. W Gryficach postanawiam uzupełnić braki w zapasowych gumach, naprawić odkręcającą się owijkę. Dalej jadę sam. Przede mną wyjeżdża Musaszi. – Poczekamy na Ciebie, będziemy jechać wolno – mówi.
No to ruszam żwawo. A ich nie widać. Raz pod wiatr raz z wiatrem, czasem 45 km/h i droga mija szybko kilka razy wyprzedzam parę osób ale do półmetka jadę sam. Czyżby Musaszi jechał jeszcze szybciej? Niesamowite.
Na półmetku staję i się zastanawiam czy jechać dalej. Rozmawiam, pogaduszki są fajne. A plecy i pośladki bolą. Nagle wjeżdża Musaszi – pomyliliśmy drogę – no to jasne czemu ich nie mogłem dogonić.
Kolejni wyjeżdżają, a ja stoję. Podejmuję decyzję o jeździe nagle i ruszam dalej, by jak najszybciej dojechać do mety. Mijam po chwili grupęe z Musaszim, jadę szybciej więc nie zwalniam. Dalej trasa się dłuży , jadę samotnie więc nie jest tak szybko jak poprzednio. Znów w Gryficach. A tu Krzysiek Kamocki wyjeżdża właśnie. – Poczekamy – mówi. Tak, już to dziś słyszałem
Nagle wjeżdża Musaszi – Gregory – jedziemy 100-500m za Tobą poczekałbyś to byś się sam nie męczył – oznajmia mi na powitanie, ale ja nie słyszę bo już wyjeżdżam – gonię Krzyśka.
Zmęczenie duże i nie ma tej siły co na początku więc widzę ich przed sobą, ale nie mogę dogonić. i tak jadę “na gumie” do PK gdzie wreszcie ich doganiam. Jedziemy razem. Jestem zmęczony nie jestem wstanie dać zmiany. NA 5 km przed metą Krzysiek robi sprint i końcówke pokonuję sam. Mój czas 10:31 minut i 3 miejsce w M3
Czy pokonałem własne słabości?