O Memoriale Czesława Popławskiego w sieci
19 października 2009750km w 24 godziny – reportaż
23 października 2009A co się sami będziemy śmiać? Autor – Jerzy Wittlin. Tekst, którego tytuł zaczerpnęliśmy do naszej publikacji pochodzi z książki: „Księga parodii”, wybór Danuta Sykucka, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1985, s. 215-216.
Jeśli nie potrafimy jeszcze ochłonąć z emocji związanych z poprzednim etapem, pod żadnym pozorem nie ukrywajmy tego przed telewidzami, ponieważ i tak bardzo szybko to zauważą.
Lepiej więc poświęcić pierwsze osiemdziesiąt pięć kilometrów dzisiejszego dziewięćdziesięciokilometrowego etapu na otwarte przeżywanie przed kamerą telewizyjną raz jeszcze tego, co było wczoraj, niż dusić w sobie to, czego zadusić się i tak nie da, i to pod przykrywką rzekomego nawiązywania kontaktu z tym, co się aktualnie dzieje na trasie.
Uzbrojeni w oficjalne wyniki poprzedniego etapu, przeżywać możemy raz jeszcze nasze emocje w sposób dwojaki: raz w proporcji do miejsc zajętych na poprzednim etapie, drugi raz w proporcji do miejsc zajętych w łącznej klasyfikacji rozegranych dotychczas etapów wyścigu.
Ta niezwykła wprost rozmaitość wrażeń, jakimi dysponujemy, pozwala telewidzom nie tylko wczuć się w to, co czuliśmy, kiedy patrzyliśmy, ale jeszcze, przynajmniej między wierszami, dowiedzieć się, kto właściwie jest w tym wyścigu pierwszy, a kto ostatni.
Dzieląc się z telewidzami emocjami z poprzedniego etapu, w miarę możliwości powinniśmy im przypominać, że czynimy to już w czasie trwania etapu obecnego, z którego będziemy mogli ochłonąć dopiero na następnym etapie.
Dobrze by więc było, aby maksymalna ilość obrazków, które kamera pokazuje w czasie naszej relacji, przypominała nam coś albo czegoś nie przypominała. I tak – jeśli na ekranie zobaczymy grupę kolarzy jadących przez las, mogą nam oni przypominać sytuację na czterdziestym drugim kilometrze poprzedniego etapu, kiedy niemalże identycznej wielkości grupka kolarzy również jechała przez las, bądź też nie przypominać sytuacji na osiemdziesiątym piątym kilometrze w czasie trwania poprzedniego etapu, kiedy przez las jechał tylko samotny kolarz; jeśli zobaczymy na ekranie szpaler dzieci machających chorągiewkami, mogą nam one przypominać sytuację na pierwszym lotnym finiszu poprzedniego etapu, kiedy niemalże identycznymi chorągiewkami powiewał również szpaler dzieci, bądź też nie przypominać sytuacji na drugim lotnym finiszu poprzedniego etapu, kiedy to wprawdzie były dzieci, ale już niczym nie machające i nie w szpalerze. Itd., itd.
Jeśli aktualnie relacjonowany przez nas etap jest bardzo długi, w związku z czym wrażenia z poprzedniego etapu wyczerpią się nam kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt kilometrów przed metą, brakujące kilometry swobodnie wypełniamy emocjami z jeszcze wcześniejszych etapów lub też powracamy po raz drugi do przeżyć związanych z etapem poprzednim.