Wyniki po Choszcznie
18 czerwca 2008PĘTLA DRAWSKA 2008
27 czerwca 2008
Wyjazd tradycyjnie w piątek, bo jest do przejechania ponad 350km samochodem. Jest nas z Wrocławia pięć osób, a jedziemy Tomka Peugeotem 807, więc podróż przebiegła szybko i w miłej atmosferze. W hotelu Elena, gdzie mieliśmy rezerwację noclegu, niemiła niespodzianka – cena hotelu nie 25zł/dobę, tylko 40zł/dobę.
Kilka osób rezygnuje i wybiera salę sportową lub szuka noclegu o bardziej przystępnej cenie. Po odprawie małe zakupy i kolacja, a rano tradycyjnie sprawdzanie sprzętu przed maratonem i na start. Jadę w pierwszej grupie o godz. 8.00, potem Grześ i Jacek o godz. 8.05, Tomek o godz. 8.15 i na koniec o godz. 8.20 Irenka. Jacek w ostatniej chwili zmienia dystans ze 152km na 301km
i po maratonie nie żałuje. Wypadł bardzo dobrze. Nie ukrywam, że mam tremę jak początkujący maratończyk. Jadę w pierwszej, najsilniejszej grupie z wszystkimi chętnymi do zwycięstwa, bądź to w swojej kategorii, bądź w klasyfikacji open. Już początek pokazuje, że jazda będzie szybka. Lekko z wiatrem, a średnia do Szczecinka około 40km/h. Po drodze mijamy 1-szy punkt kontrolny w Drawsku Pomorskim, na którym nawet nie zwalniamy. W rejonie Złocieńca, z naprzeciwka jedzie dwóch rowerzystów. Jadą zygzakiem mocno ,,nawaleni” i koniecznie chcieli się z nami ,,czołowo” witać. Co za głupota! Szczęśliwie nie doszło do kolizji. Przed Szczecinkiem doganiamy młodego rowerzystę, który jakiś czas jedzie z nami i informuje nas o zniszczeniu przez wandali tablic ustawionych przez Orgów.
Przeprowadza nas ulicami miasta do punktu kontrolnego i zostaje. Po maratonie dowiaduję się, że pomagał również innym grupom, a nawet malował na jezdni strzałki z trasą PD. Jesteśmy Ci nieznany cyklisto wdzięczni za pomoc.
Na drugim p-kcie jest nas już tylko 10-ciu, a za Barwicami tylko 9-ciu. Mimo małego problemu z nosem, jadę w grupie zupełnie spokojnie i nie czuję zmęczenia. Koledzy, a szczególnie Andrzej goni mnie na koniec przez kilka zmian i krwawienie ustaje. Powoli wychodzę do przodu i już do końca współpracuję z kolegami. Dzięki za wyrozumiałość.
Za Świdwinem odpada Jacek, poszły szprychy i koniec jazdy we grupie. Z koła ósemka – pech! W Łobzie krótki postój, napełniliśmy bidony, po bananie lub kanapce i w drogę na ostatni odcinek – tylko 64km. I znów nasuwa mi się pytanie. Co ja tutaj robię? Planowałem wytrzymać do Połczyna , a już ,,widać” metę. Jest nas ośmiu i jazda jest nadzwyczaj spokojna, ale szybka. Na pewniaka jadę za każdym z nich dając zmiany, nikt nie zmienia tempa, nie szarpie i nie rzuca kierownicą. Pełne zaufanie i współpraca aż do końca. Dopiero przed metą lekkie szarpnięcia i prawie wspólny wjazd na metę całej ósemki. Kolejność nie jest ważna, wszyscy cali, zadowoleni z jednakowym czasem i punktami. Następni przyjeżdżają już ze stratą około 40min i więcej. Dziękuję Wam koledzy, jazda z Wami to przyjemność.
Odpoczywam godzinkę i tradycyjnie jadę rozprostować stare kości. Jadę na trasę pod prąd, aż do spotkania ze znajomymi, mijam się z Benkiem, Tomkiem, Olkiem, Heniem z Wałbrzycha i Heniem z Pniew oraz wiele innych znajomych mi osób. Pozdrawiam ich i mobilizuje do końcówki, a już za Reczem spotykam swoich, z którymi już spokojnie po raz drugi dojeżdżam do mety.
Moja ocena tego maratonu – oznaczenie trasy inne niż normalnie, lecz tak jak podano na odprawie, każdy dostał trasę i mapkę, a znaki drogowe były bardzo czytelne. Pomylenie trasy było raczej trudne, a zmiana kierunku z Recza na Resko dopuszczalna tylko dla wybitnych topografów.
Trasa została wyznaczona przez bardzo ładne tereny Pojezierza Drawskiego, a drogi mało ruchliwe. Asfalty w dobrym stanie, a kostka na krótkich odcinkach była dla nas urozmaiceniem .
Punkty kontrolne usadowione w dobrych miejscach i bufety dobrze zaopatrzone.
Zakończenie i puchary jak zwykle – dlaczego tak mało i tylko za I-sze miejsca?
Nagrody – po zakończeniu, kto podszedł do Prezydium to coś w torbie dostał. Dziwne czemu tych nagród nie rozlosowano lub nie dodano dla zwycięzców?
Teraz znów dwa tygodnie samotnych treningów i do zobaczenia w Istebnej na maratonie górskim.
Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia – Krzysztof -Klan