Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
14.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Lubuskie Piekło
3 października 2007
Genaralka alternatywnie
4 października 2007
Lubuskie Piekło
3 października 2007
Genaralka alternatywnie
4 października 2007

Maraton Kołobrzeg – 2007

Klan

Na ten maraton jechałem już spokojny, mając pewne IV m-ce w Open za 2007r. i pewne II m-ce w kat. M-5. Już w grupach startowych umieszczony zostałem, zgodnie z moim życzeniem, razem z osobami jadącymi spokojnie tj. Romkiem i Elwirą z Łobza, Zbyszkiem z Gorzowa, Andrzejem z Kołobrzegu, Jurkiem z Bogdańca, Mistrzynią Gosią z Wrocławia, Wicemistrzynią Irenką, Wieśkiem i Kasią ze Świnoujścia i jeszcze kilkoma fajnymi osobami.

Postanowiłem już wcześniej, że będę pracował na trasie dla tych, którzy będą się chcieli chować za moimi plecami w tempie Irenki. Start i zaczyna się ostatni w tym roku maraton. O pogodzie już napisano dużo, dodam, że aura sprawiła nam psikusa na koniec. Gryfice i Trzebnica to ,,pikuś” do tego co było. Jedziemy spokojnie, lecz duch sportowy wyzwala energię i peleton zaczyna nam się rwać. Początkowa do sześciu osób potem do czterech, aby na punkcie za Nielepem, na rozjeździe trasy 155 – 260km zmaleć do dwóch.

Po drodze minęliśmy kilka grup jadących spokojniej i na różnych dystansach. Między innymi nr 31 i 103 jadących podobnie jak my parą. Z dalszej jazdy rezygnuje Elwira i skręca na 155km, a ja z Irenką, Leszek i Romek skręcamy w prawo na 260km, nie mając pojęcia co nas czeka. Po 15-20min. jeszcze raz się zatrzymujemy i… decyzja – jedziemy do końca dużą trasę – nie wracamy !! Koledzy trochę zwiększają prędkość i zostaję sam z Irenką i tak już do mety, doganiając czasami tych co mieli kryzys, i nas doganiają godniejsi. Wspominam moment spotkania z Benkiem z Barlinka. Ubrany w taka pogodę na krótko, odpoczywa przez kilkanaście minut za naszymi plecami i urywa się, ale nie na długo. Na górce macha do nas rozpaczliwie – mam kapcia, nie mam dętki, pompki, łyżek!! Zatrzymuję się i daję mu dętkę i pompkę, ale łyżek nie mam, bo do moich opon nie są potrzebne. Jak dojechał – nie wiem.

Na punkcie w Stare Gonne pani z auta informuje Irenkę, że jest drugą kobieta na trasie i życzy wytrwałości – czyli przed nami Gosia. Bierzemy banany i batony i wodę do bidonu i dalej w drogę. W rejonie Kłodzina ,,doganiamy” jadącego z naprzeciwka Zbyszka, bezradnie przyznaje się do ,,skoku w bok” nie po trasie. Znów jakiś czas jedziemy razem słuchając, że – marzy o tym, aby w OPEN wyprzedzić Irenkę z Wrocławia i o tym, że będzie kolegom opowiadał, że dotrzymywał koła Klanowi i … odjechał. Po dziesięciu minutach gubi lampkę na przejeździe kolejowym i znów jedziemy razem. Doganiamy Leszka z Piastowa i Dawida ze Świnoujścia, chowają się na moje życzenie za nami, jedziemy dość szybko w granicach 30-32 i gubimy Zbyszka. Powoli robi się ciemno i zapalamy lampki tylne, a po jakimś czasie też przednie. Mega kryzys łapie Dawid w rejonie Dunowa i zostajemy w trójkę.

Leszek deklaruje ,,że nas nie opuści aż do…. mety” . I tak było. Deszcz z mżawki zmienił się w ulewny i urozmaicił nam jazdę. W rejonie Dygowa chwilę słabości ma Irenka i zapowiada jazdę bezpośrednio do mety, ale tylko tak mówi, grzecznie skręca na punkt kontrolny w Bardach. Wreszcie Niekanin i wariacka jazda do mety . Czuję, że nic nie czuję. Na mecie sędzia ogłasza – pani pierwsza, Leszek drugi a ja …ostatni. Akceptuję, po to jechałem ten maraton ! Czas 11.32 nie ma się czym chwalić w porównaniu do Tomka i jego 7.54 , ale cieszę się z tego, że dojechaliśmy w troje z grupy. I znów na trasie mogłem komuś pomóc i znów wpadłem w podziw, jak to jest możliwe, że przed nami są na mecie nr 31 i 103, których wyprzedziliśmy?


Koledzy przed nami i za nami też sobie nie przypominają, aby ta para ich wyprzedzała. No cóż nie pierwsze cuda na trasach maratonów. Ogólnie muszę pochwalić Orgów z Kołobrzegu za wspaniałą imprezę, i za oznakowanie trasy, i za jedzono na trasie, i za oprawę po maratonie, wspaniała wyżera i tańce przy muzyce do 24-tej. Niedziela i dekoracje na luzie na wesoło z małymi, ale naturalnymi potknięciami i .. dziewczynom z ,,Recza” za wspomnienia i…i… Andrzeju – dziękuję w imieniu Wrocławian – Klan

Facebook