Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
14.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Ranking Wszechczasów nowa odsłona
8 lutego 2007
Nowa strona Świnoujścia
13 lutego 2007
Ranking Wszechczasów nowa odsłona
8 lutego 2007
Nowa strona Świnoujścia
13 lutego 2007

Na ogórek, gotów, jazda

czyli relacja ze Spreewald Marathon 2006

Ania W.

Dla mnie to był pierwszy w życiu start na rowerze szosowym. Trasa ogólnie dość plaska, asfalt w większości bardzo gładki, chociaż zdarzały się turbulencje – zwłaszcza za sprawa kilku odcinków po kostce brukowej. Widoki przyjemne, ale nie powalające. Ogólne wrażenie? Masa błędów i dwa najważniejsze doświadczenia. Po pierwsze nigdy, przenigdy nie spóźniać się na start; po drugie, jak nie jedziesz w grupie, to ledwo jedziesz ;) Jest nad czym pracować!

Podczas gdy nasi koledzy z teamu INTERSPORT AZS PWr ,,bawili się” w Chodzieży na Langu i w Czechach na maratonie MTB, Gregory i ja postanowiliśmy sprawdzić jak zapowiada się sezon szosowy. Wybraliśmy się w tym celu na Spreewald Marathon do Niemiec – coroczne święto maratończyków (piątek kajaki, sobota kolarstwo i rolki, a w niedziele biegi). Jest to dość specyficzna impreza głównie dlatego, że nie ma żadnej klasyfikacji ani pomiaru czasu, a udział biorą kolarze wszelkiej maści, począwszy od zawodników, przez zaawansowanych turystów kolarzy kończąc na niedzielnych rowerzystach.

Grzegorz wystartował na najdłuższym kolarskim dystansie 200 km już o 7 rano. Aura raczej mało przyjemna, co prawda nie padało, ale było zimno i wilgotno. Na dystans 110 km zdecydowałam się już tydzień wcześniej, ale jak zobaczyłam przy rejestracji do dystansu 150 km znajomych Polaków z Barlinka i Gorzowa, to chwile się łamałam czy nie zmienić postanowienia. Jednak zwyciężył rozsądek. W końcu dopiero od Świąt Wielkanocnych jeżdżę na rowerze szosowym – Kross Venom Atrox – i nie przyzwyczaiłam się jeszcze do innej niż na góralu pozycji. Plecy bolą już po 3h w siodle. Dystans 150 km wystartował o 8:00, a 110 o 9:00.

W ostatniej chwili zorientowałam się, że ciśnienie w tylnej oponie mi spadło, wiec pojechałam to poprawić, ale niestety i tak spóźniłam się 5 minut na start. Na moje szczęście spóźnił się też pewien Niemiec, z którym przejechałam prawie cala trasę. Od początku narzucił tempo 36-38 km/h i jechaliśmy tak mijając maruderów. Doskakiwaliśmy do grupy, chwila odpoczynku i dalej w pogoń za czołówką. Na bufetach zatrzymywaliśmy się tylko na chwilkę, żeby potwierdzić swoją obecność na punktach i gnaliśmy dalej doganiając kolejne grupy. Po 60 km było już ciężko, bo przed nami była grupa, która szła naprawdę ostro, za bufetem mieli tylko 50 m przewagi, ale stratę tą odrabialiśmy przez kolejne 5 km. Wiatr, który początkowo nie był aż taki straszny zaczął się wzmagać, na prowadzeniu coraz częściej były zmiany, no i na 95 km popełniłam fatalny błąd. Mój partner z trasy postanowił uciec, a ja pognałam za nim i to kosztowało nas niestety sporo energii, a grupa szybko nas dogoniła i zwiała. Oj, kryzys był w tym momencie straszny, przez kolejne 5 km turlałam się tempem 28 km/h – byle do przodu.

Z opresji wyratowała mnie nadjeżdżająca czołowa grupa z dystansu 200 km w której znajdował się Gregory. Wiedziałam, że jak nie załapię się z nimi, to będę się tak czołgać do samego końca i ostatnim wysiłkiem podpedałowałam do nich. Trzymałam się przez kolejne 10 km, dogoniliśmy grupę, która mi uciekła i mając 110 km na liczniku zaczęłam się nerwowo rozglądać za meta. Ale mety nie było, chwila nieuwagi, a grupa odeszła i pozostało mi 10 km samotnej walki pod wiatr po walach aż do mety. Powoli to szlo, ale i tak udało się minąć jeszcze kilku niedobitków, którzy słabo radzili sobie z mostkami na walach. Ostatni mostek przed samą metą to była niespodzianka ze schodami, przemknęła myśl, żeby zjechać, ale jednak szosówki trochę szkoda ;)

Na mecie odpoczywał już zwycięski Gregory ze złotym ,,ogórem” na szyi i ja też dostałam swojego – brązowego. Rozglądałam się za innymi dziewczynami na mecie, ale nie było żadnej z żółtym numerem (każdy dystans miał swój kolor numeru).

Dane z licznika:
Dystans: 120,3 km
Prędkość maksymalna: 43 km/h
Prędkość średnia: 33 km/h (do 110 km 34,1 km/h)
Czas: 3h38′

Facebook