Mamy profil na fb
3 stycznia 2013W tak komfortowych warunkach nie pokonywałem jeszcze żadnego maratonu
7 stycznia 2013Jan Lipczyński, którego znacie z maratonów cyklu Pucharu Polski i innych długodystansowych kolarskich wyzwań tym razem postanowił zmierzyć się z legendarnym ultramaratonem Race Across America (RAAM). Przed nim i Bogusławem Kramarczykiem, również znanym z maratonów PP – a także zamiłowania do bicia rekordów w Bałtyk-Bieszczady Tour – 4800 km, które dzielą Pacyfik od Atlantyku. W wywiadzie udzielonym Supermaratonom Janek opowiada o przygotowaniach do tego ekstremalnego wysiłku.
Dlaczego akurat ultramaraton przez Amerykę?
Najprostsza odpowiedź – cytując klasyka – bo jest! Kiedy w 2009 roku ukończyłem zwycięski dla mnie Maraton Dookoła Polski (3150 km non-stop) wydawało mi się naturalne, że kolejnym krokiem musi być coś większego. A większy jest tylko RAAM, bo ma 4800 km. Pokusa była tym większa, że nigdy Polacy w nim nie startowali. Postanowiliśmy wspólnie ze Zdzisiem Kalinowskim powalczyć o sponsorów, bo budżet tego przedsięwzięcia to ok 40-50 tys. $. Po trzech latach wspólnych, ale niestety bezskutecznych starań, kiedy wszelkie nadzieje upadły postanowiłem połączyć siły z Bogusiem Kramarczykiem. Okazało się to bardzo szczęśliwym krokiem.
Przewrotnie zapytam, czy czujesz się na siłach, żeby podjąć takie wyzwanie?
Ultramaraton dookoła Polski, który pokonałem „solo” to nie „bułka z masłem”. Porównanie go do RAAM, który zamierzam, a raczej zamierzamy przejechać w kategorii team 2-osobowy, gdzie jedzie się wprawdzie non-stop, ale na zmianę, w ogóle mnie nie przeraża. Każdy za nas pokona 2400 km, więc mniej niż „dookoła Polski”. Z drugiej strony przewyższenie całej trasy to 60 km (!) i intensywność jazdy będzie znacznie większa, ponieważ chcemy utrzymać prędkość jazdy w granicach 30 km/h. Jesteśmy też, co tu ukrywać, trochę mniej młodzi niż 4 lata temu… Jedziemy jednak w mocnym składzie. Boguś Kramarczyk, jak wiadomo, to dwukrotny zwycięzca Ultramaratonu Bałtyk-Bieszczady. Konkludując, jeśli nie przydarzy się coś nieoczekiwanego, na pewno damy radę.
Masz za sobą kolarskie doświadczenia, które mógłbyś porównać do Race Across America?
Jak wspomniałem przejechałem maraton dookoła Polski, a więc 3150 km non-stop. W Polsce, gdzie jakość dróg pozostawia wiele do życzenia i gdzie cały „kolarski dobytek” wiezie się na rowerze, a do tego samemu trzeba zadbać o jedzenie i spanie, to naprawdę wyczyn ekstremalny. W RAAM będziemy mieli 8-osobowy, wspierający team, korzystający z dwóch samochodów. To luksusowe warunki zapewniające możliwość skoncentrowania się tylko na jeździe. Poza tym zaplanowaliśmy ok. 3-4 godzinne interwały jazdy i wypoczynku, z czasem na regenerację i masaż, które zapewnią nam spory komfort. Niemniej każdy z nas przejedzie ok. 360 km dziennie.
Kiedy rozpoczęły się przygotowania?
Ponieważ z mało przyjemnych kliku powodów (zderzenie z samochodem i kraksy w wyścigach) sezon miałem nieudany, po krótkim odpoczynku we wrześniu, od października zwiększyłem bazę kilometrową, aby poprawić wytrzymałość ogólną. Doszedłem pod koniec listopada do treningów wynoszących w sumie ok. 25-30 godzin tygodniowo. Po tygodniu regeneracyjnym resztę grudnia przeznaczyłem na trening siłowy, głównie na rowerze. Stara prawda kolarska mówi, że wyścigi wygrywa się w zimie. Zbliża się więc najważniejszy okres przygotowań. Objętość powinna teraz wzrastać i planujemy obydwaj z Bogdanem pokonywać naprawdę dużo kilometrów w styczniu i lutym. Zgodnie z planem powinno to być około 3000 miesięcznie. Mam nadzieję, że pogoda na to pozwoli. Treningi powinny być długie, a godziny spędzone na trenażerze to dla mnie katorga. W marcu czeka nas 2-tygodniowy obóz w Hiszpanii.
Czym różni się trening „pod RAAM”od przygotowań do maratonów szosowych?
Specyfika wysiłku startowego w czasie RAAM różni się zdecydowanie od jazdy w 250-kilometrowym maratonie. Intensywność jest mniejsza, nie ma jazdy na kole. Po 3-4 godzinach odpoczynku czeka nas znowu 120 km jazdy solo i trwa to tydzień lub dłużej, przez 24 godziny na dobę. Trzeba szybko się regenerować, a więc unikać intensywnych wysiłków, bo po nich regeneracja jest dłuższa. Miarą jazdy jest tętno, a nie szybkość. Należy więc trenować dużo – nawet dwa razy dziennie. Intensywne treningi powinny być rzadkie, a przeważać raczej te w II i III strefie. Maratony zaś przypominają klasyki kolarskie, które pokonuje się na całym dystansie w kilkuosobowej „ucieczce”. Przygotowanie do jednorazowego, 7-8 godzinnego wysiłku, gdzie jedzie się w grupie, ze średnią bliską 40 km/h wymaga oczywiście żelaznej kondycji. Dając silne, częste zmiany pracuje się na wspólny wynik. Trzeba się do tego przygotować stosując w treningu także bardziej intensywne wysiłki w IV strefie, czy też wysiłki maksymalne.
Oprócz wyzwań kondycyjnych – jakie formalności trzeba „przejść”, przygotowując się do RAAM?
RAAM to oczywiście także wysiłek organizacyjny i logistyczny. Najważniejsi są sponsorzy, bo to przecież na nich opiera się cały projekt. Rok temu wziąłem udział w londyńskim seminarium dla uczestników, co – jak mam nadzieję – pozwoli nam uniknąć wpadek organizacyjnych. Kluczowy jest dobór uczestników grupy wsparcia, bo dla nich wspólne przebywanie przez tydzień w samochodzie nie będzie łatwe. Myślę, że wolę już jechać RAAM na rowerze… Księga reguł, które obowiązują zawodników ma kilkadziesiąt stron. Samochód towarzyszący musi być specjalnie oznakowany, trzeba zapewnić łączność z zawodnikiem, który jedzie przecież przed nim. Rezerwacje hoteli, lotów, wynajem samochodów, specjalne stroje – oczywiście z logo wszystkich sponsorów – to tylko kilka z problemów do rozwiązania.
Kto Cię wspiera w przygotowaniach?
Główne ciężary przedsięwzięcia, jak koszt zgłoszenia (5.200 $), przelot, wynajęcie samochodów, pobyt i przejazd przez Stany poniosą nasi sponsorzy. Z mojej strony projekt wspiera pan Karol Skrzypczak – Burmistrz Miejskiej Górki, czyli mojej gminy, który stał się spiritus movens całego przedsięwzięcia. Dzięki zaangażowaniu w sprawę pana Tomasza Bąka – Burmistrza Kęt, skąd pochodzi Boguś Kramarczyk, patronują nam obecnie dwa miasta. Menedżerem ekipy poszukującym wsparcia w Stanach jest pan Marek Lekki. Z naszej, zawodników strony wydatki są także niemałe. Odżywki, sprzęt, koszty obozu przygotowawczego w Hiszpanii ponosimy sami. Mentalne wsparcie ze strony rodziny jest oczywiście niezbędne, bo moje duże zaangażowanie w codzienny trening sprawia, że ktoś inny wypełnia powstałą w pełnieniu obowiązków lukę. Jeżeli chodzi o trening jestem w pełni samodzielny. Uprawiam kolarstwo od kilku dobrych lat. Ten czas pozwolił mi na poznanie siebie, a słuchanie i czytanie fachowców udoskonaliło metody treningowe. Trenowanie siebie jest o tyle łatwe, że nikt inny lepiej nie wie, jaka jest moja dyspozycja dnia i czy należy realizować założenia treningowe, czy raczej je modyfikować.
Małgorzata greten Pawlaczek