Nie tylko maratony Pucharu Polski
12 lipca 2008Puławy: przejechali 700 km w 24 h
14 lipca 2008 O naszym zwycięstwie zadecydowały centymetry, sekundy ale przede wszystkim szczęście. Walczyliśmy ze wspaniałymi zespołami z SIERPC, GORZOWA, SIEDLEC, GRYFIC, SZCZECINKA, BARLINKA I PIŁY.Nie było słabych zespołów. Walka była od samego początku maratonu ostra, ale prowadzona w duchu sportowej rywalizacji.
Prawdziwe „kolarskie szachy” rozpoczęły się na czwartej zmianie kiedy to kolarze z Piły, Szczecinka, Trzebnicy i Gryfic oderwawszy śię o reszty peletonu już na pierwszej zmianie, mieli ok. siedmiu minut przewagi nad resztą zawodników.Na pierwszm punkcie kontrolnym, w miejscowości Połczyce, zawodnik z ekipy Gryfic, z niewyjaśnionych przyczyn gubi trase i zamiast dokonać nawrotu, jedzie dwadzieścia minut w sobie tylko znanym kierunku. Jak pech, to pech. W miejscowości Nowogródek dochodzi do kraksy.Cali, nie poturbowani zawodnicy, to nasz SZERSZEŃ BOGUSŁAW i zawodnik z ekipy Piły.W tym miejscu należy się wszystkim małe wyjaśnienie- owszem Bogusław nie został poturbowany ale tylne koło od roweru zostało niemiłośiernie pokrzywione. Mimo tego defektu nasz zawodnik szczęśliwie dociera do mety.Piąta zmiana to zmiana którą przydzielono mi i mojemu rowerkowi. Jadę razem z zawodnikiem z Piły, Staramy się utrzymać wcześniej wypracowaną przez kolegów przewagę, ale niestety tracimy ok. trzech minut.Ale jak mawiają starożytni Rosjanie, „żeby coś mieć, trzeba coś dać”.Zawiązuje się między nami jakaś niewidzialna nić sympatii i już wiem,że JEDZIMY DO KOŃCA SZTAFETY RAZEM. Sciga nas załoga ze Szczecinka i załoga z Barlinka- to doskonali kolarze, trzeba się uwijać.Po dotarciu do mety przekazukę „płeczke” SZERSZENIOWI ROBERTOWI. Robert jadąc w duecie z zawodnikiem z Piły nadrabia kolejne minuty. Po zmianie Roberta zostaje nasz AS: SZERSZEŃ JACEK. Tu jesteśmy spokojni, lecz cały czas jesteśmy czujni na ruchy wojsk zaciężnych z okolic Choszczna. Tak, tak, Zdzichu „KALIN” jedzie w barlineckiej załodze. „KALIN” jest w nadzwyczajnej formie i wykręca niesamowity czas: 80 minut!!!.Oczywiście to najlepszy czas przejazdu pętli 53 km. Mimo tak fantastycznego przejazdu „KALINA” dalej prowadzimy. Jesteśmy zmęczeni niemiłosiernie, zdenerwowani jeszcze bardziej. Reakcje naszych organizmów są różne. Jedni mają kłopoty gastryczne , inni kłopoty … nazwijmy je…AWITAMINOZĄ /ostry brak mikroelementów w organizmie/. Każdy radzi sobie jak może.Niektórzy mogą więcej inni trchę mniej.
Niestety słoneczko które nam cudownie świeci też powiedziało dość i poszło sobie spać.Nocna jazda dla niektórych zawodników to jak jazda bez trzymanki. Kłopoty ze wzrokiem Waldka, Marka i Roberta mogą mieć decydujące znaczenie w rozgrywce, ale kolarze z Piły to ludzie z najwyższej półki i niczym nie pisane porozumienie o wspólej jezdzie procentuje w przewadze jaką cały czas osiągamy nad goniącymi nas konkurentami. Dwunasta zmiana i jazda w okolicy godz. trzeciej, czwartej, przypada mojej skromnej osobie.Jadę w parze z zawodnikiem, który przerasta mnie o conajmnie dwadzieścia cm i jest zawodnikiem rezerwowym, mówiąc krótko: świeżym. Liczę na jego umiejętności i na łagodny wymiar kary / myślę, że mi nie odjedzie/.Startujemy. Ciepły uścisk dłoni.Cześć na imię mam Zenon a ja Mariusz, usłyszałem po chwili.Wyjeżdżamy za miasto. Znasz trasę to prowadz-krzyknął Mariusz.Podjazd pod górę pokazał mi z kim jadę. Mariusz to niesamowicie silny zawodnik. Odjeżdża mi kilka metrów do przodu ale zauważył moją słabość i na szczycie górki lekko zwalnia./Mariusz, wielkie dzięki/. Tempo naszej jazdy wydaje mi się niesamowite, ale jazda w nocy rządzi się swoimi prawami.Po ukończonej pętli sprawdzam czas przejazdu i co widzę: drugą pętlę jedziemy wolniej o pół minuty od pierwszej.Koniec drugiej pętli. Wiemy już, że przewaga nasza nad grupą pościgową wynosi ok. trzydzieści min.Jest dobrze ale czy fortuna dopisze nam do końca?
Godzina 6.30. Na trasę maratonu wyjeżdża SZERSZEŃ JACEK. Godzina z małym hakiem i wszystko będzie jasne. Za dwóją prowadzącą jedzie nasz wóz techniczny ze znajomymi z Piły. W bagażniku mamy zapasowe koła i na wszelki wypadek trzy zapasowe rowery. Godzina 7.30 napięcie sięga zenitu. Z relacji telefonicznej, jaką otrzymujemy z samochodu, wynika jednoznacznie , że na ostatniej zmianie jadą autentyczni liderzy grup. Martwi nas jednak fakt, że finisz odbędzie się ulicami miasta. Niedziela niedzielą, ale samochodów na ulicach miasta pokazuje się coraz więcej. Reakcja SZERSZENIA MARKA jest natychmiastrowa. „Blokujemy główne skrzyżowanie”- krzyknął i czekamy na kolrzy. Żałować należy, że finisz nie został utrwalony na kamerze. Nie dociera do mnie myśl, że udało nam się wygrać tak trudny maraton.Na koniec mojej relacji z BARLINECKIEJ PRZYGODY chciałbym serdecznie PODZIĘKOWAĆ ANDRZEJOWI BIŃKOWSKIEMU I CAŁEJ JEGO SYMPATYCZNEJ RODZINCE ZA NIEZAPOMNIANE CHWILE NA MEGAMARATONIE
Żałujcie, że Was tu nie było
ZWYCIĘSTWO DEDYKUJEMY NASZEJ CIĘŻKO CHOREJ KOLEŻANCE DANUSI I JEJ MĘŻOWI, SZERSZENIOWI HENIOWI
Dziękuję WASZYSTKIM UCZESTNIKOM MARATONU ZA SPORTOWĄ RYWALIZACJĘ
Dziękuję również mojej załodze w skłdzie: BOGDAN JAWORSKI, ANDRZEJ WITKOWSKI, WALDEMAR SZEWCZUK, MAREK PŁÓCIENNIK, ROBERT RASAŁA, JACEK ŁYCZKOWSKI, BOGUSŁAW ZIELIŃSKI