Generalka po Istebnej
30 czerwca 2008W sprawie brakujących medali
1 lipca 2008No cóż, jakby to powiedzieć … ciężko było i … PIĘKNIE BYŁO
Dla mnie ten maraton, to ostateczne przetarcie przed sobotnim … La Marmotte we Francji.
Jak tu przejechałm Giga, to tam może być tylko lżej
Wracając do Istebnej. Trasa jak dla mnie w wiele ciekawsza niż w zeszłym roku ( nie lubię pętli). Piękne podjazdy pod przełęcz Kocierską i Kubalonkę- Zameczek (jeden z piękniejszych podjazdów jakimi jeździłem, i ten asfalcik gładki, miodzio).
Przełęcz U Poloka, do szczytu nie nudny podjazd, od szczytu – wolę nie pamiętać już tych dziur.
Ulubione zjazdy z Kubalonki przez Stecówkę – można trenować panowanie nad rowerem (dzień wcześniej podjeżdżając zbierałem tam korę, gałęzie i inne takie, słowem czyściłem trasę).
No i ten „finisz” pod Ochodzitą, na szczęście wiedziałem że będzie ciężko i byłem przygotowany na „krew, pot i łzy”.
Co prawda czas nie jakoś zwalający z nóg (jeden taki z Sieradza Jeżdżak to mi dołożył ponad pół godziny, ale wybaczam mu, bo … dobry kolega ).
Podziękowania za długą wspólną jazdę dla Krzysia US POSTAL (jeździ się idealnie i bez zbędnych słów, choć pod koniec nie mogłem za dużo pomóc).
Wiem, że był niestety na Kocierskiej jakiś wypadek (potrzebna pomoc karetki), ale niestety nic mi nie wiadomo o stanie uczestnika wypadku.
Mały zgrzyt na końcu – dla najwytrwalszych uczestników (Giga) nie było pamiątkowych medali, zabrakło (a przecież była dokładnie znana liczba uczestników), no i żadnych dyplomów czy też innych certyfikatów z zapisanym czasem. Tu trochę orgowie przespali sprawę Można by się poczuć, że jest się frajer, że się jechało ten najdłuższy dystans. A to ponoć Maratony są
Do zobaczenia na Klasyku Kłodzkim
Sławek z Łasku