Koszulka dla Janka Ambroziaka
25 marca 2011Amber Road 2011 wystartował!
2 kwietnia 2011O naszych imprezach napisano krytycznie na stronie NaSzosie.pl
Autor pomylił, nie pierwszy raz z resztą, imprezy maratonów szosowych z klasycznymi wyścigami (zawody kolarskie). Puchar Polski w Maratonach szosowych nigdy nie miał być „zawodami” łatwo to zobaczyć jak prześledzi się genezę powstania maratonów. Faktem jest że zmagania w ustaleniu definicji czym są te imprezy a czym nie są, czy polemika pomiędzy tymi którzy myślą, że „to wyścig” a tymi co myślą, że to „nie wyścig” są chyba tak stare jak trwa cykl. Niemniej jednak na trasach maratonów pojawiają się często „słabi” i „niezrealizowani” mastersi, czyli osoby który w wyścigach mastersów nie odnosiły zbyt wielkich wyników. Również czasem pojawiają się „łowcy trofeów”. Organizatorzy walczą z tymi „plagami” z mniejszym lub większym sukcesem.
Poza tym łatwiej krytykować niż coś zrobić :) Najlepiej niech świadczą statystyki. Od 2003 roku kiedy zaczęły się te imprezy zwane maratonami szosowymi (od nawierzchni) rozegrano 64 imprezy w których wzięło udział 3856 uczestników, większość to osoby w wieku powyżej 30-40 lat Często biorą udział nawet 60-latkowie. Ile w tym czasie rozegrano „prawdziwych wyścigów” i ile w nich wzięło udziału „prawdziwych zawodników”, którzy stali się „prawdziwymi ścigantami w jedynie słusznym peletonie” nie wiem. No i nie jesteśmy w Czechach, u nas za to łatwiej o takie opinie: „Warszawa to nie wieś aby po niej jeździć rowerem” (Powiedział niegdyś Marek Woś, były rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich) Ostatecznie nie ma obowiązku brać udział w tych imprezach, można sobie na te „peletonowe” przyjechać ile ich jest? Jakoś nie za dużo, co? PP nie powstał jako „prawdziwe zawody” więc to tak jakby porównywać szpilki do butów do biegania. Ostatecznie nie od dziś wiadomo że środowisko szosowe jest konserwatywne i bardzo odporne na wszelkie modyfikacje
„Kwintesencją kolarstwa od zawsze była jazda w peletonie, z którego raz po raz formują się ucieczki, a potem peleton goni za taką ucieczką. Kolarskie szachy, sprinty z grupy, pilnowanie wszystkich rywali, zmaganie „pociągów” poszczególnych team`ów – na to wszystko czekają kibice oglądający relację z wyścigów”
A może to nie jest „kolarstwo”
Tylko, że pan zapomina o takich kilku imprezach które też były podstawa powstania kolarstwa jako takiego:
„Wyścig Bordeaux-Paryż rozpoczyna nowożytną erę wyścigów kolarskich. Pierwotnie trasę licząca 560 km organizator pozwala uczestnikom przejechać w kilka dni lecz nie zmordowany George Pilkington Mills pokonuje tą trasę non stop zaskakując wszystkich.
Narodziny legendy
W tym samym roku Pierre Giffard właściciel gazety Le Petit Journal, organizuje wyścig Paris-Brest et retour (Paryż – Brest i z powrotem) zwany później Paryż-Brest-Paryż (PBP), imprezę która ma pokazać wyższość nowych konstrukcji rowerowych (opon dętkowych, składających się z trójkątów ram i jednakowej wielkości kół) nad dotychczasowymi bicyklami z wielkim kołem. Paris-Brest et retour ma udowodnić praktyczne znaczenie roweru jako masowego środka długodystansowej komunikacji.
Szóstego września na starcie staje 206 rowerzystów, przejadą 16 punktów kontrolnych. Jako pierwszy z czasem 71 godzin i 22 minut ze średnią 17,59 km/h przyjeżdża Charles Terront. Osiem godzin później dojeżdża drugi na mecie Jiel Laval. W sumie 100 zawodników dojeżdża do mety, wielu z nich jedzie w ciągu dnia a na zatrzymuje się w hotelach. PierreGiffard podejmuje decyzję , że wyścig będzie organizowany co 10 lat ze względu na trudności na trasie, wszak nie było wtedy jeszcze asfaltów !!!”
więcej:
- http://www.supermaraton.org/jak-powstaly-maratony-szosowe.html
- historia maratonów szosowych
polecam więc start w „wyścigu” na 500 km
więc wracajmy do korzeni :)
Pozdrower
Gregory