Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2024 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2024 | Puchar Polski w Maratonie GRAVEL 2024

Rewal
20-21.04.2024

Gryfice
25-26.05.2024

Radowo Małe
22-23.06.2024

Płoty
20-21.07.2024

Choszczno
14.09.2024

Pniewy
21-22.09.2024
Mój Klasyk Kłodzki , czyli do trzech razy sztuka
10 września 2007
Wyniki z Trzebnicy
18 września 2007
Mój Klasyk Kłodzki , czyli do trzech razy sztuka
10 września 2007
Wyniki z Trzebnicy
18 września 2007

KaszebeRunda 2007

26 maja 2007 roku w Kościerzynie odbyła się 3 edycja imprezy kolarskiej KaszebeRunda, zorganizowanej przez Centrum Rekreacji i Sportu Pigeon-Sport. Jak wnioskować można z samej nazwy przejazd odbywał się po terenach naszych pięknych Kaszub.

Tego roku do wyboru były trzy trasy: najdłuższa rozpięta na 215 km, mini KaszebeRunda o dystansie 121 km i mikro 64 km. Wszystkie szosowe pętle brały początek i kończyły się w Kościerzynie. To co nas zachęciło do startu to formuła tej rekreacyjno-sportowej imprezy. Nie była ona skierowana tylko do szosowców, zawodowców, ludzi jeżdżących na rowerze niemalże codziennie, ale i amatorów, jakich jak my i wielu innych, z którymi mieliśmy kolejną okazję się zobaczyć.

W tym roku przyszło nam wystartować w nieco szerszym gronie. Udało nam się również namówić nasze dziewczyny, tak więc na dużą pętlę pojechaliśmy łącznie w szóstkę: Frans, Dropi, Robert i Pitter (z Trójmiasta) oraz Darecki i Mikołaj (z Elbląga). Na trasę mikro dały namówić się dziewczyny: Emilia i Dorota, które do mety dojechały pierwsze ze wszystkich dziewczyn na tej pętli.

Relacja z tej imprezy to dwugłos w wykonaniu Dareckiego i Fransa (z GRT)

Darecki: Już sam nie pamiętam co mnie podkusiło by wystartować w tej szosowej imprezie. Z pewnością przyczynił się do tego Frans, głowa Grupy Rowerowej Trójmiasto. Jednak ostatecznym decydentem był mój trener Mikołaj, który postanowił zawalczyć o wynik. Ja w planach miałem jedynie w miarę przyzwoite przejechanie zapodanego dystansu.

Frans: Ja w przeciwieństwie do Darka wiedziałem już ze 2 miesiące wcześniej, że wezmę udział w tej imprezie, jednak do samego końca nie wiedziałem czy może dołączy do mnie Dropi i pojedziemy w duecie tak jak za starych dobrych czasów na Harpaganie, czy może pojadę na najmniejszą pętlę wraz z moją narzeczoną.


Darecki: Poranek w Biurze Zawodów: Kościerzyna to wspaniałe miasto i naprawdę trafiony okazał się pomysł zorganizowania tak charakternej imprezy. Tym razem żadnej przedstartowej gorączki. Nikt nie gania z żadną mapą. Na miejscu masa znajomych a wśród nich koledzy z rowerowej paczki: Krzysiek (Frans) i Darek (Dropi). Robimy kilka wspólnych fotek, wymieniamy się wspomnieniami z ostatnich wycieczek, tak mijają kolejne minuty przed startem.

Frans: Osobiście mogę powiedzieć o ogromnej gorączce przedstartowej, gdyż tuż przed centrum Kościerzyny złapałem gumę, zatem ja nie powiem bym nie miał „nerwówki” tuż przed ruszeniem w bój. Na szczęście przy pomocy kolegów udało się wszystko zrobić na czas.

W końcu start…

Darecki: Zadziałała grupowa rowerowa magia i wkrótce następuje próba sił. Czoło pokaźnego peletonu tak jak się spodziewałem szybko ginie mi z oczu. Podświadomie wyczuwam, że tam działa Mikołaj. Dopasowuję się swoimi umiejętnościami i możliwościami do siedmioosobowej spokojnej grupki, z którą wyprzedzamy kolejnych domorosłych „armstrongów”. Niektórzy załapują się na przysłowiowe koło. W grupce tej jakiś czas jedzie organizator imprezy Andrzej Gołębiowski. Spokojnie dojeżdżamy do Wiela gdzie znajduje się pierwszy punkt regeneracyjny. Tu grupka dzieli się lecz każdy rozsądnie prze w kierunku rozjazdu na długodystansową pętlę.

Frans: Przemy ile sił w nogach jadąc przez pierwsze km wraz z Darkiem, jednak wiemy, że 38 km/h na pewno nie utrzymamy, zatem decydujemy się nieco zwolnić, by nie paść po setce. Od samego rana praży słońce i zapowiada się niezły żar. Odpuszczamy sobie zatem jazdę w kolejnym peletonie szosowców, dołączając do grupy nam równej. Większość trasy przejeżdżamy w towarzystwie kolegów z numerami: 138, 148 i 161.

Darecki: Nie wymiękam i bez żenady skręcam w lewo w jedynie słusznym kierunku. Towarzyszy mi w tym momencie Robert Daduń z Gdyni, z którym wspólnie pokonuję większość kaszubskiej pętli. Drugi punkt regeneracyjny w Lasce mijam jedynie łapiąc w locie podaną butelkę z wodą. Czuję lekkie zgrzyty w suporcie, czy aby wytrzyma do końca? Kierunek: odległe Charzykowy. Tu pomimo szczerych chęci nie decyduję się na gorący posiłek w restauracji. Jazda ruchliwą drogą w kierunku Bytowa też ma swój urok. Bardzo miłe okazują się kolejne zaplanowane krótkie postoje w Lipnicy i Półcznie. Na tym drugim powstaje kolejny raz samozwańcza grupa i nieźle zapodajemy do Sulęczyna. Meta już

blisko, a sił coraz mniej. Z Sulęczyna ruszam samotnie wolno cisnąc na pedały. Po chwili grupka dochodzi mnie, a przed Stężycą spotykam jadącego pod prąd niezmordowanego Mikołaja. Waluś po zaliczeniu mety i wywalczeniu czwartego miejsca, postanowił jeszcze wspomóc mnie duchowo na końcówce trasy. Na rynku w Kościerzynie gdzie usytuowana jest meta panuje wspaniała sielsko – makaronowa atmosfera. Mikołaj uświadamia mi, że straciłem do niego godzinę pięćdziesiąt pięć minut, a jednak wygrałem. Warto było ścigać się o pięciominutową focaccię.

Frans: W Charzykowych w przeciwieństwie do Dareckiego postanawiamy zrobić przerwę na gorący posiłek i zregenerowanie sił. W tym roku coś wisi w powietrzu i osobiście odczuwam, że moja kondycja idzie w dół. Przed Półcznem łapie mnie porządny skurcz a wraz z nim zaczyna kręcić mi się w głowie. Słońce powala mnie z roweru, dlatego decyduję się dojechać do punktu kontrolnego w Półczynie i tam wycofać się z dalszej drogi. Chłopacy: Dropi i Robert towarzyszą mi dopilnowując bym na pewno dotarł do PK i po 5 min przerwie uderzają dalej do przodu nadrabiając straty. Z tego co wiem poszło im całkiem nieźle. W Półcznie, gdzie zabrakło mi sił na kontynuację dowiedziałem się, że jakiś czas przede mną „na sygnale” odjechał Piotr. Podobnie jak ja doznał udaru słonecznego.

Podsumowanie

Z pewnością bawiliśmy się bardzo dobrze. To, że Krzyśkowi w tym roku nie poszło, nic się nie stało, w końcu nasza grupa na żaden wynik specjalnie się nie nastawia. Darecki, jak zwykle pokazał klasę, przynajmniej wśród swoich: dystans 215 kilometrów pokonał w czasie 8 godzin i 36 minut, ze średnią prędkością 25,7 km/h. Naszych wyników z pewnością nie ma co porównywać do lidera, czy do Mikołaja, który na mecie był czwarty. Mimo wszystko jesteśmy bardzo szczęśliwy, że udało nam się przejechać taki dystans i po raz kolejny przezwyciężyć własne słabości.

Mamy nadzieję, że w przyszłym roku spotkamy się na kolejnej edycji KaszebeRunda, tym razem jednak w jeszcze szerszym gronie. Do zobaczenia!

Uczestnicy: Frans, Darecki, Dropi (Grupa Rowerowa Trójmiasto), Emilia, Dorota, Mikołaj, Robert i Pitter (Sympatycy GRT)


Autor: tekst i fot. Dariusz Korsak i Krzysztof Kochanowicz

Tekst ze strony rowery trójmiasto

Facebook