Puchar Polski w Szosowych Maratonach Rowerowych 2023 | Puchar Polski Maratończyków w Jeździe Indywidualnej na Czas 2023 | ||||||||||||
![]() Radowo Małe 20-21.05 |
![]() Płoty 17-18.06 |
![]() Pniewy 29-30.07 |
![]() Rewal 9-10.09 |
![]() Gryfice 23-24.09 |
tr>
Gdy ostatni zawodnik znika za metą Tour de Pologne, wyścig zyskuje nowe życie, to ukryte przed oczami kibiców.
Na dodatek tour zaczyna żyć w wielu miejscach na raz, czasem bardzo odległych od startu czy mety.
W środę w nocy pojechaliśmy z Lublina, gdzie skończył się czwarty etap, aż do Kazimierza Dolnego, by przyjrzeć się pracy mechaników ekipy Liquigas Gaspol. Legendarnych mechaników. Nazareno Berto to człowiek, który jeździł w jednej drużynie z kolarzem wszechczasów Eddym „Kanibalem” Merckxem.
Gianni di Lorenzo dotrzymywał tempa dwukrotnemu zwycięzcy Giro d’Italia Giuseppe Saroniemu. Jeździli z Czesławem Langiem, Lechem Piaseckim, Ryszardem Szurkowskim. Teraz składają i rozkładają rowery. Dzień w dzień, przez większą część roku, czasem do późnej nocy.
Każdy duży zespół ma specjalną ciężarówkę dla mechaników. Większość jest podzielona na dwie części: warsztat i pralnię. Królestwem Nazareno i Gianniego jest warsztat wypakowany supernowoczesnym sprzętem.
Liquigas Gaspol do Polski przywiózł 24 rowery, w tym osiem do jazdy na czas. Sama rama takiego cuda techniki kosztuje ponad osiem tysięcy złotych. Cały rower z osprzętem jakieś 25 tys. Ekipa dźwiga ze sobą także zapasowe części, w tym koła. Jedno, karbonowe, to koszt pięciu tysięcy złotych. Nazareno pokazuje je z dumą i poleruje szmatką.
– Po każdym etapie muszę dokładnie wyczyścić rowery, a potem je nasmarować – mówi Berto. To mit, że po etapie maszyna rozbierana jest na części i składana od nowa. Dokonuje się jedynie drobnych korekt, choć nie zawsze jest tak łatwo.
Di Lorenzo wspomina ciężkie etapy górskie. Noc przed takim wyzwaniem dla kolarzy on spędza w samochodzie, zmieniając koła zębate na koła odpowiednie w stromych górach. Wczoraj jak prestidigitator żonglował jednak kluczami, śrubokrętami, wywijał dmuchawą ze sprężonym powietrzem. – Wszystko musi być wyregulowane i ustawione na rano – dodaje Berto.
To zegarmistrzowska praca. Zawodników jest ośmiu, każdy ma inne ustawienia: wysokość, a nawet kąt nachylenia siodełka i dziesiątki innych drobiazgów. Wszystko trzeba sprawdzić, porównać z odpowiednią tabelką. Mechanicy uwijają się w milczeniu. Ciszę na parkingu mąci tylko hałas agregatora prądotwórczego i szum pralki. W dali słychać jeszcze odkurzacz.
Po etapie wypucować trzeba wszystkie pojazdy, łącznie z luksusowym autokarem dla zawodników. To ruchomy dom na kółkach z małym gabinetem i salonem, kuchnią, łazienką, anteną satelitarną. Ekipa ma takie dwa. Do Polski przyjechał i tak mniejszy, gdyż bardziej luksusowy porusza się po hiszpańskich drogach na Vuelcie.
W autokarze panuje demokracja, nikt nie ma specjalnych przywilejów, choć Franco Pellizotti ma prawo wybrać sobie fotele z przodu. Kanapy cieszą się mniejszym prestiżem.
Gdy nad Kazimierzem gęstnieje noc, parking błyszczy jeszcze z daleka halogenowymi lampami ustawionymi przed stanowiskami mechaników. Nad autami unoszą się kłęby pary z wody używanej do mycia sprzętu. Pobudka bladym świtem. Rowery trzeba wyjąć z ciężarówki, rozstawić na samochodach technicznych, jeszcze raz sprawdzić i gnać do kolejnego miasta.
Oskar Berezowski
Źródło: Polska The Times.