Przyjdzie kiedyś czas na cztery, wiem to na pewno.
4 czerwca 2007Miałem swoją grupę – wspomienia z Łobza
4 czerwca 2007Na parę dni przed startem bardzo smutna wiadomość o naszym maratończyku Eugeniuszu. Setki kilometrów wspólnej jazdy, całe Świnoujście przejechaliśmy razem i nagle dowiaduję się, że Gienia już nie ma – to jest bardzo smutne i niesprawiedliwe. Zawsze czekał na swoją grupę i potrafił niestrudzony prowadzić przez wiele kilometrów, a jadąc tuż za nim – to była ochrona przed najgorszym wiatrem. Eugeniusz był też współorganizatorem tego maratonu i wkładał wiele trudu ,żebyśmy byli zawsze zadowoleni.
I tak było tym razem. Romek Ciechański i jego Brygada nie pozwolili ,żeby było inaczej. Wytyczyli nam przepiękna trasę, przez niezwykle malownicze krajobrazy, oznaczając ją tak dokładnie, że każda zbłąkana owieczka trafiłaby do celu. I w ogóle wszystko było bardzo dobrze przygotowane.
Warto tu przyjechać na odpoczynek , całe Pojezierze Drawsko – Pomorskie jest cudownym miejscem na spędzenie urlopu np. na….. rowerze. Wytyczając sobie szlaki rowerowe, przez krainę jezior, poznamy osobliwości przyrodnicze, zaczarowane pejzaże, kawałek polskiej historii ( np. poniemieckie bunkry, czy tez cenne zabytki sakralne w tej części Polski).
Tu jest cudownie.
A dzień startu -dla mnie rozpoczął się już w nocy, gdy byłam zmuszona okupować łazienkę. Dopadły mnie jakieś dolegliwości żołądkowe, co było przyczyną, że byłam blisko rezygnacji ze startu. Ostatecznie stanęłam przed linią startu bez śniadania, a w kieszeni koszulki 2 kromki suchego chleba, który miał być lekiem po żołądkowej rewolucji. Tym razem w mojej grupie startowej były kochane Szerszeniki z Trzebnicy. I to było lekiem na całe zło ! Podtrzymywali mnie na duchu, żartowali i tak balansowali, że nie musiałam wychodzić na prowadzenie, tym samym regenerując swoje siły. Dziękuję Szerszenie!
Na drugą setkę ruszyliśmy ze wsparciem Rolanda, który postanowił po za konkurencją przejechać drugą pętlę. Po drodze mieliśmy brawurową i dobrze zorganizowaną akcję Policji. Ale nie zostaliśmy zatrzymani, a wspólna cela i prycza pozostała tylko w naszych przypuszczeniach. Moje marzenia o pełnym dystansie spłonęły na panewce. Mimo, że chłopaki mnie serdecznie namawiały na długi dystans, obiecując, że jedziemy razem, nie odważyłam się, czułam się za słaba i zakończyłam maraton po 200 km.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy byli przy organizacji maratonu( i tej pani, która skrzętnie pilnowała moich rzeczy na punkcie żywieniowym w Łobzie, albo w Łobezie?) .Mam nadzieję, że spotkamy się za rok. Pozdrowienia dla wszystkich uczestników i organizatorów Łobeskiego Maratonu Rowerowego.
Asia Liczner.